Obecnie Tłumaczone Fiki

  • Smoczy Książe: "Biały Mag"
  • Awatar Legenda Aanga: "Opowieść o Lodzie i Dymie"
  • Kod Lyoko: "Wsparcie"

Awatar Legenda Aanga: "Saga Lodu i Dymu", Rozdział III

Wielkie dzięki dla autorki, SooperSara za pozwolenie na przekład i publikację.

“Więc, jaki on był?” "Katara, opierając się o przód siodła, z twarzą podpartą dłońmi.

 

“Kto?” zapytał Aang spoglądając przez ramię. Właśnie odbili się od ziemi, a dzieci poniżej biegły za nimi, śmiejąc się i krzycząc, gdy Appa zrobił kółko dookoła wioski, kierując się po tym na północ.


“Ostatni Awatar.” Katara poczuła dziurę w żołądku gdy przelecieli nad granią i złapała się mocniej siodła. “Mówiłeś, że go znałeś.”


“Och” Aang ponownie spojrzał do przodu, i zauważyła, że mocniej ścisnął lejce. “Był dzieciakiem. Myślę, że był po prostu… normalny.”


“Poczekaj chwilę,’ powiedział Sokka, przesuwając się nieco don przodu. “Znałeś ostatniego Awatara kiedy był dzieckiem?”


Aang przytaknął. “Tak.”


Sokka zmrużył oczy. “Jesteś pewien, że on nie był niskim starszym mężczyzną, czy coś takiego?”


“Jestem pewien,” Aang odparł, obracając się do końca w bok, “Był w moim wieku.”


Sokka spojrzał na Katarę, która podniosła brew spoglądając spowrotem na niego. Przechylił się nieco do tyłu, krzyżując ręce. “Nie chcę cię martwić Aang, ale byłeś zamarznięty o wiele dłużej niż czternaście lat.”


“Co chcesz przez to powiedzieć?” zapytał Aang.


“Aang, Awatar zaginął sto lat temu,’ odpowiedziała Katara. “W czasie śmierci byłby już starym człowiekiem. Tak więc, jeśli znałeś go jako dziecko-”


“Musiałem być zamarznięty przez sto lat,” Aang dokończył za nią, patrząc na zamarznięty krajobraz. “Rany, wcale nie czuję się jakbym miał sto dwanaście lat.”


Nastała chwila ciszy, podczas gdy Appa szybował wyżej. Wioska była wciąż widoczna za nimi, ale z sekundy na sekundę pojedyncze namioty stawały się coraz mniej rozpoznawalne. Chociaż miała pewność, że Gran-Gran wciąż była tam, patrząc jak znikali w obłokach, Katara nie mogła już jej dostrzec, czy nawet rozpoznać który z namiotów był ich. Sokka również przez jakiś czas patrzył na wioskę, po tym jednak odwrócił się w bok.


“Whoa,” wykrzyknął Sokka, gdy plama czarnego dymu przykuła jego uwagę. Pochylił się na bok siodła, obserwując zniszczony statek Narodu Ognia. “Ty to zrobiłaś?”


Katara podążyła za jego spojrzeniem, widząc magów ognia krzątających się po pokładzie statku, starających się usunąć z niego śnieg i lód. Przemieściła statek dalej od wioski niż myślała, i pod tym kątem było widać, że jego metalowy kadłub został całkowicie zmiażdżony. Skinęła.


“Dobra robota,” skomentował Sokka, patrząc jeszcze przez kilka sekund, po czym z powrotem usadowił się z tyłu siodła. “Ten drań zasłużył sobie za to, że mnie zaatakował.”


Katara odwróciła się do niego podnosząc brew. “Ty zaatakowałeś go jako pierwszy.”


“Próbował porwać Aanga!’ powiedział Sokka, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej. Poza tym, zrobiłaś to dziwne Awatarowe coś.”


Rzuciła mu nieprzyjazne spojrzenie. “Naprawdę chcesz narzekać na sposób, w jaki uratowałam ci życie?”


Sokka rozłożył ręce. “Mówię tylko, że jeśli ten gość znowu się pojawi, będzie bardziej wnerwiony ze względu na swoją łódź, niż jakiś tam guz na głowie.“


Katara ponownie się odwróciła. Nie chciała tego przyznać, ale Sokka miał rację. Celowo lub nie, praktycznie zniszczyła statek wojenny. I chociaż nie wiedziała nic o Zuko, mogła domyślić się, że przybycie do Bieguna Południowego wymagało mnóstwa dedykacji. Skoro już przybył tak daleko, nie sprawiłoby mu trudności ścigać ją do Północnego Bieguna, tylko dlatego, że była Awatarem. Teraz zaś, gdy zniszczyła też jego statek–Katara pochyliła się nad przednim oparciem siodła, próbując o tym nie myśleć. 


“Więc, byłeś przyjacielem Awatara?” Kątem oka mogła dostrzec, że połacie lodu pod nimi stawały się coraz mniej rozpoznawalne. W przeciągu kilku minut, byli dalej od domu, niż ona i jej brat kiedykolwiek się zapuścili.


Sokka jęknął. “Daj temu spokój, Katara. Dzieciak właśnie dowiedział się, że jest o sto lat starszy niż myślał, że jest.”


“A ja dowiedziałam się, że mam setki poprzednich żyć,” odparła Katara, jej głos jednak złagodniał gdy zwróciła się ponownie do Aanga. “Jeśli nie chcesz teraz o tym rozmawiać, w porządku.” 


“Nie, jest ok,” odpowiedział, odwracając się w jej kierunku.


“Nie powinieneś pilnować dokąd lecimy?”


Aang uśmiechnął się, i poklepał wełnistą, białą szyję bizona pod nim. “Appa zna drogę.”


“Dokąd?” zapytał Sokka, prawie leżąc teraz na plecach. Rozciągnął nogi, w efekcie kopiąc Katarę, która nie pozostała mu dłużna. 


“Południowa Świątynia Powietrza,” odpowiedział Aang. “Nie ma lepszego miejsca na świecie, by dowiedzieć się czegoś na temat ostatniego Awatara.” Odwrócił się do przodu, dodając nieco ciszej. “Poza tym, nie byłem w domu od stu lat.”


“Czy to nie jest trochę nie po drodze?” burknął Sokka, wycofując nogi z zasięgu swojej siostry.


Aang spojrzał do tyłu jeszcze raz. “Lecimy na drugi koniec świata, Sokka, nic nie jest dla nas nie po drodze.”.


Z pokładu, Zuko spoglądał na zniszczoną rufę statku. Naprawy zajęłyby więcej czasu, niż mógł sobie pozwolić. Jego mężczyznom i tak zajęło już większość dnia by wykopać się ze śniegu. Statek był głównie sprawny, chociaż kilka pomieszczeń załogi uległo zniszczeniu i dwie noce zajęło im dotarcie do portu, gdzie mogliby dokonać napraw. Zacisnął pięści. Do czasu gdy mogliby ponownie wyruszyć, Awatar i ta jego dziwaczna latająca bestia mieliby kilka dni przewagi.


“Książe Zuko!” jego wujek zawołał z brzegu. “Ten dobry jegomość powiedział mi, że w mieście jest herbaciarnia! Może złożymy tam wizytę, czekając na naprawy?””


Zuko odwrócił się do swojego wujka. Ten ‘jegomość’ był biednie ubranym, krzywonosym chłopem z Królestwa Ziemi. W najlepszym przypadku był pracownikiem w dokach, bądź rybakiem. Zuko spojrzał na niego szyderczo. “Nie ruszę się stąd bez mojego statku.”


Starszy mężczyzna spoważniał. “Cierpliwości, Książe Zuko.” Odwrócił się do jednego z członków załogi. “Poruczniku Jee, na kiedy ci dobrzy panowie przewidują skończenie napraw?”


Porucznik podniósł wzrok. “Najwcześniej jutro rano, Generale Iroh.”


Iroh ponownie uśmiechnął się do swojego bratanka. “Myślę, że mamy trochę wolnego czasu, Książe Zuko. Spacer zrobi ci dobrze.” 


Zuko zbyt dobrze znał ten ton – z Iroh nie było dyskusji. Zwrócił się do porucznika. “Powiedz tym ciemnym kmiotom, że naprawy mają być gotowe dzisiaj do zmroku,” rozkazał, po czym udał się w kierunku wioski.


Droga była wąska i pokryta koleinami i przecinała niewielką zarośniętą łąkę. W niektórych miejscach koleiny zamieniały się w rowy, głębokie prawie do kolan i wypełnione po brzegi śluzowatą brązowo-zieloną wodą. Zuko, próbując ominąć jedną z tych kałuży, zahaczył o ciernistą roślinę która poszarpała jego spodnie. Klnąc pod nosem, zatrzymał się aby się rozplątać i poślizgnął się na błocie które dostało się pod jego stopy, lądując po kostki w okropnie śmierdzącym szlamie.


Iroh przeskoczył lekko nad kałużą i zatrzymał się, aby poczekać na swojego bratanka, z uśmiechem na twarzy. “Wspaniały poranek, czyż nie, Książe Zuko?”


Zuko nie spojrzał nawet w kierunku generała, wyciągając stopy z błota i brnąc do przodu, zostawiając za sobą ciemne ślady stóp. 


Iroh bez problemu dorównywał kroku swojemu bratankowi. “Słyszałeś ostatnie plotki załogi?” starszy człowiek zapytał.


Zuko spojrzał przed siebie, zaciskając zęby. “Nie odważyliby się mówić o mnie za moimi plecami.”


“Co za szkoda,” kontynuował jego wujek, idealnie spokojnym głosem. “Ominęła cię więc naprawdę interesująca konwersacja, Książe Zuko.”


“Nie obchodzi mnie to, Wujku.”


“Naprawdę? Myślałem, że informacja na temat Awatara chociaż trochę cię zainteresuje.” wciąż głos starca był irytująco spokojny. 


“Zostałem upokorzony przez dziewczynę!” Zuko krzyknął. “Nie ma tu nic więcej do powiedzenia.”


“Ah, ale gdybyś słyszal mężczyzn dzisiaj rano, Szeregowy Chu powiedział mi, że był zaskoczony tym jak wiele szkód statkowi mógł wyrządzić taki mały chłopiec.


Gdy tylko Zuko zrozumiał co powiedział jego wujek, zatrzymał się. “Co?” zapytał niskim głosem.


Iroh nie uśmiechnął się, ale widać było satysfakcję w jego oczach. “Wygląda na to”, powiedział,  patrząc w stronę swojego bratanka, z ramionami skrzyżowanymi na jego potężnym brzuchu, “że twoja cała załoga myśli, że chłopiec władający magią powietrza był odpowiedzialny za zniszczenia statku.


Odwrócił się, by spojrzeć na swojego wujka. “Jak niby ma mi to pomóc?” Zuko burknął, odwracając się spowrotem w kierunku miasta.


Iroh dogonił go w kilku krokach. “Wiedza jest potężną rzeczą, Książe Zuko, musisz rozsądnie korzystać z każdej przewagi.”


“Jesteśmy w domu, kolego!” powiedział Aang zeskakując na ziemię chwilę zanim Appa wylądował. Bizon odpowiedział rykiem.


Katara zeskoczyła z siodła, lądując lekko na ziemi. Sokka, narzekając bezskładnie, wygramolił się za nią.


“Jest pięknie!” powiedziała Katara.


“Jest świetnie. Naprawdę. Ale wiecie, co byłoby nawet lepsze? Jeśli nie zdecydowalibyście obudzić mnie z samego rana.


Aang spojrzał wesoło na starszego chłopaka. “Musieliśmy przylecieć tu wcześnie. Jeśli chcecie zobaczyć wszystko, będziemy potrzebowali całego dnia.”


“Mówię tylko, że lepiej aby było tam jedzenie.” Sokka odpowiedział, gdy zaczęli iść krętą ścieżką. “Wstawanie rano same w sobie jest już złe. Ale pomijanie śniadania…” 


Katara podniosła brew spoglądając na swojego brata. “Mamy szansę zobaczyć Świątynie Powietrza, a ty narzekasz o jedzenie?”


Wzruszył ramionami. “Nie proszę o wiele. Tylko trzy posiłki dziennie i sporo snu.”


Odwróciła się z rękami na biodrach, by mu odpowiedzieć, ale usłyszała wołanie Aanga. “No dalej, musicie zobaczyć wszystko!”


Rodzeństwo dogoniło go i razem kontynuowali podróż pod górę. Aang co chwila opowiadał o każdej nowej rzeczy którą widzieli. Im wyżej szli, tym Katarze towarzyszyła coraz większa nerwowość. Było cicho. Aang mówił o mnichach i olbrzymiej aktywności na każdym kroku, ale gdziekolwiek spojrzała, nie było żadnych oznak życia. Ona i Sokka wychowali się na opowieściach o wojnie i wszystkie historie były zgodne - Naród Ognia unicestwił magów powietrza w mniej niż miesiąc. Wszystko co Aang miał nadzieję zobaczyć, przepadło wiek temu. 


“A tutaj graliśmy w powietrzną piłkę, powiedział Aang, wskazując na boisko wypełnione drewnianymi słupkami. Przerwał na chwilę, wyglądając na zmartwionego.


Katara spojrzała na swojego brata. Sokka zacisnął zęby. Przez chwilę spojrzeli na siebie, po czym Sokka zauważył coś nad jej ramieniem. Na ścianie były ślady spalenizny.


“Wszystko jest tak jak kiedyś” kontynuował, wciąż patrząc na boisko. “Poza chwastami. Jakby wszyscy po prostu zniknęli.


Katara patrzyła na zaczernone kamienie, nie mogąc odpowiedzieć. Ślad był jedynie na wysokości jej biodra i miał dziwny kształt, jakby atak maga ognia zostawił cień tego, w co trafił. Robiąc krok w kierunku ściany, przykucnęła by bliżej przyjrzeć się kształtowi. Przewróciło się jej w żołądku i zakryła usta dłonią. Chociaż wykrzywiona, sylwetka ewidentnie należała do dziecka.


Sokka dołączył do Aanga po drugiej stronie ścieżki. “Wiesz, minęło już sto lat i wojna toczyła się odkąd odszedłeś. Naród Ognia na pewno dotarł tu dawno temu.”


Aang pokręcił głową. “Nie sądzę. Świątynie Powietrza są najbezpieczniejszymi miejscami na świecie.” Spojrzał na Sokkę. “Coś innego musiało się stać.” Odwrócił się plecami do boiska. a Katara instynktownie zasłoniła nadpaloną ścianę i wymusiła uśmiech.


“Więc gdzie dowiem się więcej na temat ostatniego Awatara?”


Rozpogodzając się trochę, Aang wskazał na najwyższy szczyt świątyni. “Tam.”


“Możemy tam dotrzeć?”


Sokka rzucił jej zirytowane spojrzenie, udała jednak, że tego nie widzi.


Aang uśmiechnął się od ucha do ucha. “Chodźcie za mną!” Wyrwał do przodu. 


Sokka patrzył na Aanga przez kilka sekund, po czym szturchnął Katarę w żebra. “Co ty niby chcesz zrobić?”


Katara pokręciła głową. “Nie wiem.”


“Jak długo myślisz, że uda ci się to przed nim ukrywać?” Sokka zasyczał. 


Nie odpowiedziała. Zamiast tego pobiegła ścieżką za magiem powietrza. “Aang! Poczekaj!”


Ze słyszalnym jękiem, Sokka ruszył za nimi.


“Po prostu wybierz jedną!” Zuko krzyknął gdy jego wujek po raz kolejny ważył w dłoniach worek herbaty.


“Tak ciężko jest zdecydować.” Iroh podniósł drugi worek herbaty i porównywał w dłoniach jego wagę z pierwszym. “Nie chcę aby moja herbata zwietrzała, ale z pewnością nie chcę też aby mi się skończyła zanim dopłyniemy do najbliższego portu.” Zamienił worki w rękach i uważnie się im przyglądał. 


Zuko zacisnął zęby. To była strata czasu. Powinien być już spowrotem na swoim statku - nawet jeśli naprawy nie były skończone, powinien analizować mapy, planować swój następny ruch. Awatar miał nad nim przewagę, ale nie taką której nie mógł nadrobić kilkoma dniami intensywnej żeglugi. Gdyby tylko mogli już wyjść z tej przeklętej herbaciarni. 


“Hmmm…” starszy człowiek patrzył na  trzeci worek z herbatą.


Zuko warknął z frustracją i złapał największy worek który miał pod ręką. “Masz. Bierz ten i chodźmy.”


Iroh spojrzał na worek który trzymał w rękach jego bratanek, a jego oczy rozszerzyły się z przerażenia. “Nigdy!”


“Czemu? To jest herbata i starczy ci jej na pół roku.”


“To jest nic więcej jak tylko worek gloryfikowanych ździebeł trawy.” Zanim Zuko zdążył odpowiedzieć, Iroh dodał. “I silny środek przeczyszczający.”


Zuko zrobił się trochę czerwony na twarzy i odłożył worek spowrotem na półkę.


Wyglądało jakby kolejna godzina minęła, zanim Iroh nareszcie zdecydował się na konkretny worek herbaty - ten który rozważał na początku - i zapłacił nieumytemu sprzedawcy przy kasie. Ledwo wyszli ze sklepu, gdy powitał ich z imienia głęboki męski głos.


“Generał Iroh. Książę Zuko.” Mężczyzna, odziany w ubiór Ognistej Marynarki, ukłonił się przed ich dwójką. Zuko niechętnie odwzajemnił gest. 


“Kapitan Zhao. To zaszczyt znowu cię spotkać,” odpowiedział Iroh.


“Komandor,” poprawił go Zhao. “I cały zaszczyt po mojej stronie.” Zwrócił uwagę w kierunku księcia. “Co sprowadza tak ważnych gości do mojej skromnej bazy?”


Kosztowało go wiele wysiłku aby nie skrzywić się, jednak Zuko spojrzał w oczy komandorowi. “Mój statek wymagał kilku napraw.”


“Myślę, że widziałem jakich.” powiedział Zhao, uśmiechając się trochę zbyt chytrze. “Jak rozumiem, miałeś małe spotkanie z Awatarem.”


Zuko zaczął się denerwować. “Skąd ten pomysł?”


Uśmiech Zhao nie zniknął nawet na chwilę. “To niezwykłe jak trzy lata służby pod zhańbionym księciem potrafi nauczyć mężczyznę rozpoznawać autorytet. Twoja załoga z przyjemnością wyjaśniła, skąd wzięły się zniszczenia.” Skupił swoje spojrzenie na Zuko. “Chyba że, naturalnie, chciałbyś mi wmówić, że trzydziestu szanujących się mężczyzn myli się w stosunku do tego, co widzieli.” Odwrócił się w kierunku Iroh, zanim książę zdążył odpowiedzieć. “Czy moi drodzy panowie chcieliby się czegoś napić?”


“Musimy wrócić na mój statek,” odpowiedział stanowczo Zuko.


“Maniery, Książe Zuko” powiedział Iroh ściszonym głosem. “Bylibyśmy zaszczyceni” dodał, kłaniając się Komandorowi. 


Zhao odwzajemnił ukłon i odwrócił się aby ich poprowadzić.


“Czemu zgodziłeś się na to, wujku?” Zuko warknął na starszego mężczyznę.


Iroh uśmiechnął się, wracając do swojego spokojnego wyrazu twarzy. “Gdzie lepiej zdobyć informacje?”


Najwyższe sanktuarium było imponujące. Jego szczyt wznosił się zbyt wysoko, żeby można go zobaczyć ze ścieżki, a jego masywne drewniane drzwi były ozdobione - i zamknięte. Gdy Sokka dogonił Katarę i Aanga, spojrzał sceptycznie na drzwi. 


“A więc drzwi mają opowiedzieć Katarze o ostatnim Awatarze, tak?” złapał swoją siostrę za ramiona, udając że się za nią chowa. “Och potężny Awatarze, zdradź nam sekrety drzwi!”


Katara odpędziła go. “Co jest w środku, Aang?”


Młodszy chłopiec odwrócił się z uśmiechem na twarzy. “Nie wiem. Ale mnisi mówili mi, że zawiera historię wszystkich przeszłych Awatarów.” Spoglądając na Katarę, zapytał. “Jesteś gotowa?”


Trochę nerwowa, skinęła głową. Aang odwrócił się, wysyłając dwa uderzenia powietrza w otwory w drzwiach. Z niskim gwizdem, zamki obróciły się, a drzwi stanęły przed nimi otworem.


W środku było ciemno i chwilę zajęło Katarze dostrzeżenie wnętrza świątyni. Wewnątrz znajdowały się statuły, setki statuł. Ona i Aang wymienili się spojrzeniami i zaczęli iść do środka. 


Katara podążała spiralną nawą pomiędzy posągami, ze zdumieniem patrząc na ich stoickie twarze. Plemiona Wody, Królestwo Ziemi, Naród Ognia, Nomadowie Powietrza. Wzór powtarzał się w kółko, aż w końcu dotarłą ona do ostatniej statuły, w środku spirali. Zatrzymała się, obserwując podobiznę maga ognia - wysokiego brodatego mężczyzny z poważnym wyrazem twarzy.


“Awatar Roko”, powiedział Aang, stając obok Katary. “On był Awatarem przede m…” przerwał na chwilę, po czym dopowiedział. “Moim przyjacielem.”


“Byłaś magiem ognia?” zapytał Sokka, stojąc z jej drugiego boku. “To wiele wyjaśnia.”


“Co to miało znaczyć?” Katara spojrzała na niego z gniewem.


Sokka wstrząsnął ramionami. “Masz smykałkę do niszczenia rzeczy.”


“Sokka, on umarł na wiele lat przed rozpoczęciem wojny. I czy nie przyszło ci do głowy, że jedyne rzeczy które kiedykolwiek zepsułam to te stworzone przez ciebie?”


Zignorował ostatni fragment i cofnął się o kilka statuł do tyłu, spoglądając na ostatniego maga wody. “Kim był ten gość? Wygląda trochę jak Tato.”


Katara i Aang dołączyli do niego.


“To Awatar Kuruk.” Aang odpowiedział bez wahania.


“Czy mnisi uczyli cię na temat Awatarów?” zapytała Katara.


Aang wstrząsnął ramionami. “Na to wygląda. Nie pamiętam uczenia się o nich, ale pamiętam ich imiona.” Przeszedł w bok patrząc na ostatniego maga powietrza w cyklu. “Ale za to wiem dużo o niej. Obchodziliśmy Festiwal Yangchen każdego roku, gdy wciąż tutaj mieszkałem.”


Katara uśmiechnęła się i przeszła do środka spirali. Brak statuły w miejscu gdzie powinien znajdować się ostatni Awatar zdziwił ją. “A co z twoim przyjacielem?” zapytała Aanga. “Gdzie jest jego statuła?”


Było ciemno, ale wydawało się jej, że Aang trochę się zaczerwienił. “Nie wiem. Powiedziałaś, że wojna rozpoczęła się mniej więcej wtedy, gdy on zniknął. Może po prostu nie było czasu jej stworzyć.”


Nie przekonana, spoglądała na puste miejsce. W miejscu gdzie powinna być statua, był okrągły znak, wypolerowany kamienny dysk nieco ciemniejszego koloru od reszty posadzki. Kucnęła by wyczuć jego krawędzie, ale był w całości gładki.


“Co ty robisz, Sokka?” 


Katara odwróciła się na czas by zobaczyć swojego brata niewinnie odchodzącego od statuły Awatara Kuruka. “Chciałem tylko zobaczyć, czy się poruszy.”


“Dlaczego to zrobiłeś?” Aang stanowczo zapytał. “To miejsce jest święte.”

“Nie wiem. Wydawało mi się po prostu, że komnata pełna statuł niewiele nam mówi.” Gdy Aang wciąż patrzył na niego ze zdenerwowaniem, Sokka zwrócił się do swojej siostry. “Mam rację, Katara? To znaczy, to jest spoko, ale nie mówi nam nic na temat ostatniego Awatara.”


Wstała. “On ma rację, Aang. To był świetny pomysł, ale nie wiem teraz więcej, niż wiedziałam wczoraj.” Wyglądał na zmartwionego, uśmiechnęła się więc, obejmując go ramieniem. “Może pokażesz nam trochę więcej świątyni? Zawsze możemy tutaj wrócić później.”


Aang uśmiechnął się słysząc tą sugestię, i wyprowadził ich spowrotem na zewnątrz. Niedaleko poniżej świątyni znajdował się dziedziniec. Katara słuchała opowieści Aanga o mnichach których statuły znajdowały się tam, podczas gdy Sokka zaglądał w każde okno i drzwi, szukając jedzenia. Aang opowiadał Katarze o jednym z jego starych nauczycieli, mnichu o imieniu Gyatso, podczas gdy Sokka ponownie do nich dołączył. Ich uwagę przyciągnął odgłos szczebiotania.


Sokka wyciągnął swój bumerang. “Co to było?”


Aang wybiegł przed starszego chłopaka i zaczął się śmiać. “To jest lemur!” powiedział trochę zbyt głośno i małe stworzenie zaczęło uciekać. “Chodź tutaj, maluchu!” Aang krzyknął, biegnąc za nim.


“Aang!” Katara puściła się sprintem, pozostając kilka kroków za Sokką. Pędziła między opuszczonymi namiotami, starając się dotrzymać kroku chłopcom, aż w końcu straciła ich z oczu za rogiem. Zwolniła, gdy lemur wyskoczył z jednego z namiotów. Ani Aang, ani Sokka nie ruszyli za nim. Ostrożnie, Katara weszła do środka.


Śmierć. Nie było innego słowa mogącego opisać tego, co czekało na nią w zrujnowanej chatce - góra szkieletów, wciąż w zbrojach Narodu Ognia, zapełniały połowę pomieszczenia. W drugiej jego części był zniszczony kamienny podest, i leżący na nim pojedynczy szkielet, ubrany w pomarańcze i brązy. Jeden z mnichów.


“Gyatso,” powiedział Aang cicho, wzburzonym głosem, stojąc w bezruchu nad zwłokami mnicha.


Sokka podszedł do młodszego chłopca i chciał położyć dłoń na jego ramieniu, gdy nagle głowa Aanga poruszyła się a jego oczy zaczęły świecić, tak jak na bryle lodowej, tylko jaśniej. Wściekłość wypisana była na jego twarzy, a wzrok zwrócony w kierunku leżących na ziemi szczątków magów ognia.


Sokka powoli wycofał się do drzwi, podczas gdy Aang uformował w rękach kulę powietrza, która uniosła go do góry. Reszta powietrza w zniszczonej chatce również zaczęła wirować, gdy Sokka ruszył do przodu łapiąc swoją siostrę za ramię i ciągnąc ją za pierwszą solidnie wyglądającą ścianę na chwilę przed tym, jak wiatr porwał to, co zostało z dachu.


Przez ryk powietrza, Katara musiała krzyczeć by Sokka ją usłyszał. “Sokka, co się dzieje?”. Zanim jednak słowa zdążyły opuścić jej usta, Aang uniósł się przez zniszczony dach. Ona wraz ze swoim bratem kucnęli, gdy Aang potężnym ruchem swoich ramion zniszczył do końca ściany chatki.


Katara zasłoniła swoją głowę rękami, gdy spadł na nich deszcz kamyków, po czym podniosła się wystarczająco aby zobaczyć Aanga nad górą gruzu. Tatuaże na jego rękach i głowie świeciły tak mocno jak jego oczy, podczas gdy on sam unosił się w stworzonej przez siebie kuli powietrza, Urosła ona do takich rozmiarów, że zaczęła porywać części pobliskich chat. Czuła jego gniew w swoim brzuchu.


Sokka złapał ją za nadgarstek. “O nie, nie będziesz mi świecić tylko dlatego, że on to robi.”


Odwróciła się, by spojrzeć na swojego brata. Wciąż czuła wiatr, ale jej myśli były teraz klarowne. Jej serce nie biło już jak oszalałe i widziała doskonale, nawet mimo włosów które teraz opadały na jej twarz.


“Spróbuję go uspokoić.”


Ledwo słyszała za sobą protestującego Sokkę, nie obejrzała się jednak w jego kierunku. Czuła, że jakaś obca siła prrzejęła nad nią kontrolę i podeszła do Aanga. Część pobliskiej skały oderwała się i nawet nie ruszając głową,, podniosła rękę i odrzuciła ją na bok.


“Aang,” powiedziała pewnie, nie podnosząc jednak głosu. Nie było możliwości aby usłyszał ją przez ten cały wiatr, ale odwrócił się, spoglądając teraz na nią, jaśniejącymi, pustymin oczami. Wiatr nieco się uspokoił. “Musisz przestać,” jego oczy się zwężyły. “Nie zmienisz tego, co się z nimi stało,” na jego twarz powrócił gniew i zaczął się unosić wyżej, wzmacniając siłę wiatru wiejącego dookoła.


Usłyszała za sobą wołanie i resztka spokoju uleciała z jej umysłu, gdy odwróciła się do swojego brata. Sokka trzymał się kurczowo tego, co zostało ze ściany, osłaniając głowę jedną ręką. “Jeśli masz zamiar go uspokoić, najlepiej byłoby teraz!” krzyknął.




Namiot Zhao był czerwony i iście królewski - doza arogancji, pomyślał Zuko, jak na człowieka który dopiero niedawno awansował do roli Komandora.


Iroh zaciągał się parą z filiżanki herbaty, którą trzymał w rękach. “Ginseng. Masz dobry gust, Komandorze Zhao.


Zhao przytaknął, po czym posłał spojrzenie Zuko, “A jak Tobie smakuje herbata, Książe Zuko?”


Zuko odwzajemnił je. “Nie lubię herbaty. Poczuł na sobie wzrok jego wujka, ale zignorował je. “Czego chcesz, Komandorze?”


Zhao zaśmiał się pusto. “Czy zaszczyt picia kawy z generałem, oraz księciem nie wystarczy?” 


Jedyną odpowiedzią Zuko było zdenerwowane spojrzenie.


“Dobrze więc,” Zhao odstawił swoją herbatę i stanął przed mapą powieszoną na ścianie namiotu. “Znalazłeś Awatara”. Złączył dłonie za plecami, i przerwał na chwilę jakby oczekując odpowiedzi. “Ale nie udało ci się go złapać.” powiedział, spoglądając spowrotem na Zuko.


“Zuko pamiętał nagłość ataku dziewczyny, olbrzymią siłę wiatru który wysłał go spowrotem od jego statku. “Awatar był silniejszy niż się spodziewałem.”


Zhao pochylił się do przodu, opierając dłonie na stoliku. “Dziecko.” Pogarda była słyszalna w jego głosie. “Dwunastoletni chłopiec pokonał Koronnego Księcia Narodu Ognia.


W Zuko prawie wrzało, ledwo panował nad sobą. “Awatar wziął mnie z zaskoczenia,” powiedział Zuko niebezpiecznie równym głosem. “To się więcej nie powtórzy.”


“Również tak myślę,” Zhao wyprostował się, krzyżując ramiona. “Ponieważ od teraz, to ja będę prowadzić misję schwytania Awatara.” 


Zuko podniósł się. “Znalezienie Awatara to moja misja!”


“Książe Zuko,” Iroh powiedział ostrzegawczo.


“Jak widać, ona cię przerasta,” Zhao podniósł głos.


“Mój ojciec powiedział mi-”


“Twój ojciec wysłał cię na straconą misję. Jeśli byłaby choć najmniejsza szansa, że Awatar przeżył, nigdy nie powierzyłby ci tej odpowiedzialności.”


“Nie masz pojęcia, o czym mówisz!”\


“Iroh wstał i położył rękę na ramieniu swojego bratanka. “Myślę, że powinniśmy sprawdzić jak idą naprawy, Książe Zuko.” Zuko odwrócił się do niego z gniewem w oczach, ale na Iroh nie zrobiło to wrażenia. Spojrzał na Zhao, ukłonił się, ignorując spojrzenia z obu kierunków. “Dziękujemy za herbatę, Komandorze. Doceniamy twoją gościnność.’


Zuko wciąż był wściekły, gdy jego wujek wyprowadził go z namiotu. Gdy byli poza zasięgiem słuchu, Zuko wyrzucił z siebie. “Nie pozwolę na to Zhao!”

 

Iroh stanął przed swoim bratankiem i zatrzymał się. “Co masz zamiar z tym zrobić, Książe Zuko? Wyzwać go na pojedynek?


Zuko chciał odpowiedzieć, jednak wujek przerwał mu.


“Myśl, Książe Zuko. Pamiętaj co się stało gdy ostatnim razem wyzwałeś do walki mistrza.”


Gniew na twarzy Księcia nabrał na sile. “Tym razem nie przegram.” Próbował przejść obok swojego wujka, ten jednak go zatrzymał.


“Zhao nie może powstrzymać cię przed szukaniem Awatara. Ale jeśli zdecydujesz się walczyć, możesz stracić jedyną przewagę, jaką posiadasz.” 


Zuko wciąż zaciskał zęby, ale spojrzał na swojego wujka. Dziewczyna pokonała go z łatwością i zniszczyła jego statek bez większego wysiłku, a teraz musiał się również martwić młodym magiem powietrza. Zuko pamiętał jak chłopiec wyszedł do przodu, bez lęku i bez walki, gdy zażądał, aby Awatar się ujawnił. To było zbyt proste. Chłopak nie był tym zaskoczony - nawet kilku dniach, coś wydawało się być nie tak. Powoli wydychając powietrze, próbował rozluźnić swoje pięści.


“Muszę schwytać ich oboje.”


Iroh zwyczajnie przytaknął. “Planuj swoje następne posunięcia mądrze, Książe Zuko.”




Katara odwróciła się spowrotem do Aanga, tym razem już mniej pewna siebie. Dziwna klarowność opuściła ją, i nie wiedziała już co powiedzieć. Doskonale pamiętała widok martwego ciała swojej matki - żadne słowa nie potrafiły wypełnić tej pustki. Zamiast tego, wyciągnęła w jego kierunku ręce, starając nie pokazywać po sobie strachu. 


“Nie jesteś sam, Aang.”


Powoli, bardzo powoli, wiatr zaczął tracić na sile, a chłopiec zaczął opadać w dół. Gdy tylko dotknął ziemi, Aang upadł bezwładnie, a Katara przebiegła przez gruzowisko, by się do niego dostać. Aang pochylił głowę w objęcia Katary, natomiast Sokka dołączył do nich, widząc że Aang wrócił do normalności.


“Tylko zgaduję,” Sokka powiedział, strzepując resztki ziemi i gruzu ze swojej kurtki. “Ale świecenie także nie jest normalne dla magów powietrza, prawda?” 


Aang pokręcił głową, i wstał z objęć Katary. Przetarł oczy.


“Byłeś Awatarem,” powiedziała cicho. “Cóż, chyba dalej nim jesteś. Czemu nic nie powiedziałeś?”


Wzruszył ramionami. “Nie wiem. Nigdy nie chciałem być Awatarem. Chyba gdy dowiedziałem się, że ty nim jesteś, pomyślałem że może mnisi mylili się co do mnie. A może mieli rację, ale w jakiś sposób przeszło to na ciebie.” Powoli wypuszczając powietrze, rozejrzał się po zniszczeniach dookoła niego. “Naprawdę mi przykro.” 


“Za co?” Sokka obrócił się, badając rumowisko. “Zniszczyłeś tylko, ile, sześć budynków? To całkowicie normalne”, Sokka posłał mu krzywy uśmiech.


Aang odwzajemnił uśmiech, lecz tylko na chwilę. “Po prostu nie mogę uwierzyć, że już ich nie ma. Nigdy nie pomyślałbym, że coś złego stanie się Świątyniom Powietrza. Ale jeśli Naród Ognia dotarł tutaj-” przerwał spoglądając na dolinę. “Zostałem tylko ja.” 


Sokka położył dłoń na ramieniu młodszego chłopca. “Masz nas.”


Aang spojrzał na rodzeństwo. “Dokładnie. Teraz jesteś częścią naszej rodziny.”


“Czekajcie chwilę,” Sokka przerwał, wskazując na ich oboje. “To oznacza, że wy oboje jesteście jakby jedną i tą samą osobą, prawda?” Aang i Katara wymienili spojrzenia, a Sokka kontynuował. “Więc to oznacza, że jestem też w pewnym sensie bratem Aanga.”


“Sokka, dokładnie to powiedziałam,” Katara odpowiedziała, lekko zirytowana.


“Na serio jednak, czy to czyni mnie spokrewnionym z wszystkimi Awatarami? Bo jeśli ta cała reinkarnacja działa w sposób, w jaki myślę, że działa to jestem bratem Awatara, i to podwójnie.”


Katara skrzyżowała ramiona. “Technicznie Aang jest starszy od ciebie.”


“Cóż, technicznie był martwy przez czternaście lat, ale jakoś go to nie powstrzymało.” Sokka nie w porę uświadomił sobie, co powiedział i zaczerwienił się. “Wybacz Aang. Ale to prawda.”


Aang uśmiechnął się. “Nie szkodzi. Sam domyśliłem się tego już jakiś czas temu. Ale możesz być moim starszym bratem, jeśli chcesz.”


Zaczęli schodzić w dół góry, gdy słońce zaczynało chylić się ku zachodowi.


“Macie świadomość,” Sokka zaczął, gdy szli, “że byliśmy tu cały dzień i nic nie zjedliśmy.


Katara przewróciła oczami. “Może gdybyś nie narzekał tak bardzo, że musisz wstawać wcześnie rano, miałbyś czas żeby zjeść śniadanie.”


“Może gdyby się aż tak bardzo wam nie spieszyło, nie musiałbym tyle narzekać! Serio ludzie, jeśli zmusicie mnie do pomijania posiłków, będziemy mieli problem.”


Wyszli zza rogu, i zatrzymali się. Na środku ścieżki czekał na nich latający lemur. Sokka i Katara stali w miejscu, podczas gdy Aang zrobił mały krok do przodu.


“Hej, maluchu,” powiedział, kucając i wyciągając przed siebie rękę.


Lemur spojrzał najpierw na jego dłoń, a później na twarz. Powydawał skrzeczące odgłosy, a później puścił się na bok ścieżki i wdrapał na drzewo. Katara podeszła, z ciekawością przyglądając się lemurowi poruszającemu się pośród liści. Zauważyła, jak swoimi małymi palcami chwyta brzoskwinię, i kompletnie bez ostrzeżenia, rzuca nią w kierunku Sokki. Sokka krzyknął, jednak zdołał złapać owoc, gdy lemur odleciał z gałęzi i wylądował na głowie Aanga. Poskrzeczał jeszcze i zapiszczał na Sokkę ze swojego nowego siedziska, na co Aang się uśmiechnął.


“Usłyszał jak narzekasz, Sokka. On próbuje się z tobą zaprzyjaźnić,” Aang powiedział, głaszcząc lemura. 


Sokka spojrzał podejrzliwie najpierw na lemura, a później na owoc i ugryzł kawałek. W tym samym momencie zwierzak wydał z siebie pisk, skacząc na Sokkę, odgryzając spory kawałek z drugiej strony brzoskwini, gdy Sokka wciąż miał ją jeszcze w ustach. Sokka krzyknął z zaskoczenia i zamachnął się na lemura, ten jednak zdążył się schować za nogami Aanga. 


Katara roześmiała się, a Aang pochylił się aby podnieść lemura. “Ty też idziesz z nami, Momo,” mag powietrza powiedział z uśmiechem.



 

Komentarze

Popularne posty