Obecnie Tłumaczone Fiki

  • Smoczy Książe: "Biały Mag"
  • Awatar Legenda Aanga: "Opowieść o Lodzie i Dymie"
  • Kod Lyoko: "Wsparcie"

Smoczy Książe: "Biały Mag", Rozdział XIII

 


Tłumaczenie i publikacja fika za pozwoleniem autorki, FableTheWolf7.



Atmosfera w pokoju gościnnym była ciężka. Soren uważnie badał wzrokiem każdego członka rodziny, nie wiedząc co ma powiedzieć, albo zrobić. On i Ezran siedzieli na parze krzeseł odddzielonej przez mały stolik od kanapy, na której siedziała rodzina Sorena. Mężczyzna wyglądał dziwnie, dziecko było na wpół obudzone, a kobieta patrzyła na Sorena uważnie. Callum podczas tego wszystkiego stał za jednym z krzeseł.


“Soren,” powiedziała matka, zdobywając jego pełną uwagę, “gdy Katolis spłonęło, tak bardzo bałam się o ciebie i twoją siostrę. Musiałam upewnić się, że jesteście cali; przyjechałabym wcześniej, ale-” przerwała by spojrzeć na niego. Na wspomnienie jego siostry, coś zmieniło się na twarzy Sorena i odwrócił wzrok. Jej oczy rozszerzyły się w panice, “Claudia nie-”


“Żyje,” krótko odpowiedział Soren, na co jego matka odetchnęła z ulgą. “Ale wybrała stronę Taty w wojnie. Dałem jej szansę pójścia ze mną i ucieczki od niego, ale wolała z nim zostać. Była częścią planu aby zabić Smoczego Księcia i jego matkę.” Soren spojrzał spowrotem na swoją matkę, ale natychmiast tego pożałował. Ulga została zastąpiona przez przerażenie i niedowierzanie.


Pukanie do drzwi przeszkodziło im tylko na chwilę, gdyż Callum szybko je otworzył. Sam nie do końca jeszcze przetworzył teorię Sorena z ostatniej nocy i miał nadzieję, że Claudię wciąż jeszcze można przekonać by odeszła od swojego ojca; możliwość ta niestety stawała się coraz mniej realna. Miał więc ochotę usunąć się z tej konwersacji. Nie był zbytnio zdziwiony, widząc w drzwiach Grena.


“Dzień dobry, Callum,” przywitał się. “Zauważyłem insygnia Del Bar na powozie na przeciwko domu. Delegaci?”


“Tak jakby,” odpowiedział Callum, “to matka Sorena i jej rodzina. Wydaje mi się, że przyjechali tylko sprawdzić, czy Soren jest cały. Raczej nie mają tutaj żadnych oficjalnych interesów.”


“D-dobrze,” powiedział Gren nagle wyglądając na… rozchwianego, jeśli to było odpowiednie słowo. Nerwowego, może? Bardzo zaskoczonego? Tak czy inaczej, Callum nigdy nie widział tłumacza swojej ciotki i drugiego dowódcy w takim stanie. “A-ale, jeśli pozwolisz, gdzie jest twoja ciotka? Kazała być wcześnie na nogach by zacząć patrol na obrzeżach wioski, w razie gdyby… uch, Viren powrócił. 


To dało Callumowi do myślenia. Ani Amaya, ani Rayla zazwyczaj nie spały tak długo, i pamiętaj o tym że Amaya mówiła coś o tym, że musi wstać wcześnie. Przypuszczał, że Rayla miała ciężką noc i potrzebowała trochę przestrzeni, ale to że jego ciotka jeszcze nie wstała, mimo że miała dzisiaj wcześnie zacząć dzień, było już alarmujące.


“Wejdź. Zobaczę co ją zatrzymało,” powiedział Callum, wpuszczając komandora i wskazując mu aby usiadł z gośćmi w pokoju gościnnym, podczas gdy on wszedł po schodach by znaleźć Amayę, nie lubiąc jak cicho tam było.


“Lissa? zapytał Gren, podnosząc brwi, na co Ezran i Soren zareagowali zaskoczeniem, po czym doszli do szybkiego wniosku; matka Sorena była żoną Virena na kilka lat zanim to wszystko się zaczęło, gdy jeszcze był Wysokim Magiem króla. Oczywiście znałaby królewską rodzinę, a co za tym idzie, ciotkę Calluma i jej tłumaczą, nawet jeśli Gren technicznie był młodszy od tej konkretnej grupy.


“Komandorze Gren,” przywitała go, uśmiechając się słodko. “Dobrze cię widzieć.”


“Ciebie też,” odpowiedział. Próbował się uśmiechnąć, ale przestał gdy jego wzrok wylądował na jej mężu i jej złączonych dłoniach, małym chłopcu między nimi, i może rocznej dziewczynce siedzącej na kolanach swojego ojca. Poświęcił chwilę by spojrzeć na męża; wyglądał on na o wiele bardziej prawego, niż Viren kiedykolwiek był. Czasami los był po prostu okrutny, nawet jeśli była starsza. Naprawdę, czuł się prawie jak dziecko zalecające się do starszej kobiety, która nigdy nie odwzajemniłaby jego uczuć. 


“Och, wybaczcie,” przeprosiła Lisa. “Ja… zebrałam was wszystkich tutaj, a nawet nikogo nie przedstawiłam. To mój mąż, Gideon.” Gideon podniósł wolną rękę witając się wraz z krótkim “witam”. “To nasz syn, Faolan, a to nasza córka, Gwyneth. Faolanie, to jest twój starszy brat, Soren.” Soren posłał małemu chłopcowi przyjacielski uśmiech, na co ten skrzywił się, zawstydzony w obecności obcej osoby. Lisa uśmiechnęła się do niego, gdy próbował schować się za jej ramieniem. Zwróciła się do swojego starszego syna. “Jak się miewasz?”


“Właściwie to całkiem dobrze,” powiedział Soren. “Mieszkam tutaj z Generał Amayą, Ezran i Ca-” ten ostatni zbiegł po schodach i wbiegł do kuchni, robiąc wystarczająco dużo hałasu, aby zakłócić konwersację. “Callum”.


Chociaż Gideon nigdy nie spotkał byłych książąt, a już na pewno nie spotkały ich dzieci, Lissa po raz pierwszy spojrzała na Ezrana. “Król Ezran? Spójrz tylko, gdy ostatnim razem cię widziałam, musiałeś mieć trzy czy cztery lata. Tak bardzo przypominasz swojego ojca.”


“Dziękuję,” powiedział Ezran, na chwilę odwracając wzrok. “Ale teraz jestem tylko Ezran.” Jeśli miał powiedzieć coś więcej na ten temat, przerażony Callum przerwał jego wypowiedź. 


Czarna magia niosła ze sobą odór śmierci. Specyficzny zapach, który zazwyczaj wyczuwały tylko smoki. Przy tak dużym jego natężeniu jednak również elfy mogły go poczuć, a nawet ludzie jeśli wiedzieli czego szukać. W ten sposób Rayla znalazła jaskinię. 


Jaskinia była jakieś dwie mile w głąb lasu, zbyt blisko jak dla Amayi, i postanowiła zapamiętać aby zbadać dokładnie to miejsce, gdy wrócą do domu. W tej chwili Amaya uważnie obserwowała elfkę, która pomimo swej determinacji zrobiła się nieco zielona pod wpływem zapachu. Wchodząc do jaskini, okropny odór uderzył w nozdrza generał, natomiast Rayla omal się nie zakrztusiła. 


Jaskinia nie była zbyt duża, i poranne słońce wpadające przez jej wejście wystarczająco oświetliło całe miejsce. Wzrok Rayli skupil się na małym worku który leżał oparty o ścianę. Ostrożnie podeszła bliżej, oczy jej i Amayi błądziły dookoła, czekając aż ktoś wyjdzie z cienia, na napastnika który, najprawdopodobniej, czekał na coś.


Dreszcz przebiegł Raylę, gdy zauważyła coś kątem oka. Za wszelką cenę chciała odwrócić wzrok od tej okropnej rzeczy, ale jej głowa ruszyła się w tym kierunku mimowolnie. Było to w połowie rozłożone ciało elfa;  Słonecznego jak wyglądało. Amayi przewróciło się w żołądku, i szybko spojrzała na Raylę. Przed Bitwą pod Burzową Iglicą, jedną z rzeczy które powiedział jej Callum na temat tej młodej elfki aby rozwiać jej nieufność, było to jak bardzo delikatna ona naprawdę była. Miała zakończyć życie Ezrana, ale nie tylko tego nie chciała, nie była w stanie. W ciągu dwóch ostatnich lat mogła przekonać się o tym sama; dziewczyna była doskonałą wojowniczką, ale nie lubiła krzywdzić innych, a już na pewno odbierać życia. Teraz Rayla stała w bezruchu, jedynie się trzęsąc. Jej szeroko otwarte oczy przyjmowały ten okropny widok. Amaya miała dziesiątki lat wojskowego doświadczenia i nawet dla niej była to jedna z najbardziej makabrycznych scen jakie widziała. Rayla jednak była całkowitym żółtodziobem. Nigdy nie zabiła i ta sytuacja była dla niej o tyle trudniejsza.


Gdy Amaya położyła dłoń na jej ramieniu, nie spodziewała nagłego uścisku ze strony elfki. Generał powoli go odwzajemniła, przytulając ją mocno. Jej ramiona trzęsły się, zdradzając że płacze, albo przynajmniej łka. Powoli opadły na ziemię, gdy nogi Rayli ugięły się, i Amaya musiała trzymać ją aby nie upadła. Tym razem to Amaya doświadczyła bariery językowej. Czułą przez chwilę, że Rayla coś mówi. Nie była jednak w stanie zobaczyć jej ust, przez co nie mogła zrozumieć, o co elfka ją prosiła. Spoglądając ponownie na zwłoki, zauważyła kilka oznak działania Virena. Nie było mowy, aby tego elfa spotkał spokojny koniec. Obie były tak pochłonięte tym bolesnym doświadczeniem, że nie zauważyły dwóch postaci wkraczających do jaskini, z których jedna w ręce trzymała dużą laske.


“Kolekcja?” zapytał Gren. On i Callum postanowili porozmawiać o tym na osobności w kuchni, zdala od gości.


“Księżycowych elfów, jakoś,” powiedział mu Callum. Gren patrzył na niego. Pamięć powróciła z pełną mocą. Wrzask, przerażony elf w monecie, coś o dumie zawsze ustępującej strachowi. I Virenie.


“Widziałem to!” Gren niemal krzyknął, podnosząc się i zaskakując tym Calluma. Ich oczy powędrowały w stronę pokoju gościnnego, myśląc przede wszystkim o siedzących tam dzieciach; one bardziej niż inni nie powinny słuchać o takich rzeczach. Gren odwrócił się do Calluma, mówiąc nieco ciszej. “Jeden z elfów, które zabiły króla Harrowa, przeżył i został jeńcem. Viren rzucił na niego jakieś zaklęcie, nie widziałem dokładnie jakie, ale wyszedł i pokazał mi złotą monetę, z tym elfem w środku.


“Co?” zapytał Callum z szeroko otwartymi oczami. 


‘Był wciąż przytomny, rozglądał się dookoła, przerażony na śmierć,” powiedział Gren. “Chyba nie myślisz, że Rayla…”


Zmiana w Callumie była tak nagła, że Gren pożałował niedokończonego pytania. Młodszy chłopak wybiegł na zewnątrz, przykuwając tym uwagę innych. Gren poświęcił chwilę aby zapewnić innych, że wszystko jest w porządku, po czym pobiegł za nim. Faolan, pod wpływem ciekawości, zeskoczył z sofy i podążył za mężczyzną wraz z Sorenem. Stali w drzwiach i patrzyli. 


Gren rozmawiał z wysokim, groźnie wyglądającym mężczyzną o imieniu Corvus, wspominając coś o siodłaniu koni. Faolan zauważył, że kilkoro ludzi porzuciło obecne czynności, by spojrzeć na chłopaka. Następne kilka sekund Faolan zapamiętał do końca życia. 


Chłopak którego obserwował Faolan rozłożył ręce przed siebie, wziął głęboki wdech, po czym wymówił trzy dziwne słowa, które rozświetliły symbole na jego ramionach. Szczęka Faolana opadła na dół, gdy para ogromnych brązowych skrzydeł pojawiła się w miejscu ramion tej osoby. Skrzydlaty teraz chłopiec pozostawił po sobie kłąb kurzu, gdy machnięcie skrzydłami wzbiło go do góry. Faolan był pod tak wielkim wrażeniem, że omal nie zauważył dwóch starszych mężczyzn podążających za Callumem na koniach i krzyczących by na nich, oraz że nie mają pojęcia dokąd jadą.


“Jesteś pewien?” zapytała Lissa. Soren musiał własnoręcznie wnieść Faolana do pokoju. 


“Gren i Corvus oboje mają całe lata doświadczenia więcej od mnie,” wyjaśnił Soren. “A Callum ma swoją magię.”


“Callum praktykuje magię?” zapytał Gideon. Było oczywiste, że myśleli o czarnej magii, do której prawdopodobnie byli przyzwyczajeni. Soren i Ezran wymienili się spojrzeniami, uśmiechając się chytrze. 


Amaya patrzyła gniewnie wystarczająco za je obie, co mogło być potrzebne, ponieważ Rayla była wciąż w szoku. Viren i Claudia zaatakowali z zaskoczenia, paraliżując ich jakimś mrocznym zaklęciem. Rayla czuła, że było to to samo zaklęcie którego Claudia użyła na niej na Księżycowym Splocie. Były teraz związane cienkim sznurem, który wpijał się w ich nadgarstki, raniąc je w przypadku Rayli. Rayla patrzyła nieobecnym wzrokiem przed siebie, nie reagując na gniewne spojrzenie Claudii. Amaya patrzyła chłodno na Virena, co ten odwzajemnił w pełni. Za nimi, Aaravos nie wydawał się zwracać na nich uwagi. Czekał na coś. Lub na kogoś. Szansa, że Callum posłucha jej słów, gdy w grę wchodziła Rayla były znikome, ale może przynajmniej wziął ze sobą wsparcie. 


Amaya patrzyła na małą sakiewkę. Viren uśmiechnął się i podniósł ją, rozumiejąc pytanie: Co jest w sakiewce? Pomachał nią przed twarzą Rayli i ruch ten wydawał się wreszcie ją rozbudzić, chociaż wciąż daleko jej było do tej ostrej dziewczyny, którą znała Amaya. Powoli, Viren otworzył niewielki worek. Uwięzieni obserwowali z uwagą, szczególnie Rayla. Viren ścisnął dół sakiewki, powoli ją obracając i wysypując zawartość na ziemię. Pięć bądź sześć małych kamyków upadło na podłogę jaskini i potoczyło się w różnych kierunkach. Serce elfki zamarło. Viren spojrzał na Amayę, której twarz zdawała się pytać, w jaką grę on gra. 


“Wychodzisz z wprawy, Generał Amayo,” powiedział złowieszczym tonem, pomimo tego, że nie mogła go usłyszeć. “Nabrać się na jedną z najstarszych ze sztuczek. Naprawdę myślałaś, że po prostu zostawiłbym takie skarby na widoku?”


“Ah, oto i nasz bohater,” powiedział Aaravos widząc Calluma zbliżającego się do jaskini, oraz podążających za nim dwóch mężczyzn na koniach. Callum wylądował przed nim na chwilę zanim Gren i Corvus zsiedli z koni. Nie zdjął wzroku z Aaravosa, podczas gdy żołnierze weszli do jaskini, ich wściekłe spojrzenia skupione na Virenie i Claudii. Podeszli do nich, jednak po chwili zostali odrzuceni do tyłu. Wszyscy oprócz Virena, Claudii i Aaravosa wydawali się zszokowani.


“Tylko małe zaklęcie ochronne,” powiedział im Viren. Jego uśmiech był wyjątkowo chytry. “Nie możemy pozwolić byście nas atakowali, gdy my tylko chcemy dyplomacji.”


“Dyplomacji?” powtórzył Callum, mierząc Aaravosa wzrokiem.


‘Tak, dlatego tutaj jesteśmy,” powiedział Aaravos. “By porozmawiać. Więc tak długo jak wysłuchacie nas przez następne, powiedzmy, dziesięć minut nic nie stanie się waszym przyjaciołom.” 


“Czemu powinienem ci zaufać?” zapytał Callum.


“Nie powinieneś,” odpowiedział mu Aaravos, podobnie jak Virenowi całe lata temu. “Nie żebyś miał inny wybór, oczywiście. Sprzeciwisz się mi, i pamiętaj, że one są na mojej łasce.”

Callumowi wcale się to nie podobało, ale jeśli była szansa, że kooperacja ocali Raylę i jego ciotkę, musiał to zrobić. “Zgoda.”


Aaravos uśmiechnął się, i spojrzał na Virena i Claudię; mogli robić co chcieli, byle pozostawili więźniów przy życiu. Póki co. Odwrócił się od Calluma i wskazał aby zanim poszedł, co ten zrobił przypominając o tym samym Grenowi i Corvusowi.


Gren i Corvus stali poza barierą, z bronią w rękach, chociaż wiedzieli że nie mogą zrobić nic poza uważnym obserwowaniem mrocznych magów. Viren uśmiechał się drwiąco, widocznie zadowolony z siebie, zanim mocne szarpnięcie nie sprowadziło go na ziemię. W jakiś sposób elfce udało się wstać na nogi i zaatakować go, mimo że była tak mocno związana. Posyłała Virenowi jadowite spojrzenie, zanim Claudia złapała ją, uderzyła mocno twarz i popchnęła na ścianę obok Amayi. Generał byłaby zaniepokojona, gdyby nie to, że czuła tak wielką ulgę; przynajmniej dziewczyna wydawała się być spowrotem swoją śmiałą do bólu sobą. Praktycznie warczała na Virena, nie zważając na sadystyczny uśmieszek, który pojawił się na jego twarzy.


“Wiesz Claudia,” powiedział Viren, zyskując uwagę swojej córki. “Myślę, że to doskonały moment abyś w końcu zobaczyła, co jest w tym worku.”


Oczy Claudii rozjaśniły się z ciekawości, a spojrzenia wszystkich skupiły się na Virenie gdy wyciągnął sakiewkę i potrząsnął ją w górę i w dół, tak że jej zawartość zadzwoniła; monety. Podobnie jak wcześniej, otwierał ją boleśnie powolnie, nie spuszczając oczu z Rayli. Pogrywał sobie z nią. Tym razem wysypał zawartość, cztery złote monety, na swoją dłoń. Najpierw pokazał je Claudii, która wydawała się zdumiona, jej oczy rozjaśnione. Po tym pokazał je Rayli, która tym razem nie była w stanie opanować odruchu wymiotnego.


Komentarze

Popularne posty