Obecnie Tłumaczone Fiki

  • Smoczy Książe: "Biały Mag"
  • Awatar Legenda Aanga: "Opowieść o Lodzie i Dymie"
  • Kod Lyoko: "Wsparcie"

Smoczy Książe: "Biały Mag", Rozdział VI

 


Przekład i publikacja za pozwoleniem autorki, FableTheWolf7.

Rozdział w oryginale: https://www.fanfiction.net/s/13484389/6/The-White-Mage

Reszta Srebrnego Gaju mogła się poddać, ale nie oni. Większość z ocalałych potrzebowało całego dnia aby odzyskać wzrok po tym błysku. Księżycowe elfy były stworzeniami nocy, ich oczy nie były przystosowane do jasnego światła, zwłaszcza nie tak silnego. Intruzi uciekli gdy wszyscy wciąż pozostawali oślepieni, a Księżycowe Jezioro zostało zatrute. Mieszkańcy wiedzieli tylko, że było tu dwoje ludzi, jeden Gwiezdny elf, wielu z ich przyjaciół było teraz martwych, a za wszystko odpowiadała Rayla, miłośniczka ludzi gdyby tego było mało. Dziesięciu z nich poczuło się w pewien sposób wolnymi, gdy opuścili Księżycowy Las; żadnych paktów krwii, kwiatów życia, żadnych zasad. Jedynie odnalezienie zdrajczyni i pozbycie się jej.

Znalezienie i rekrutacja ośmiu elfów poszły zaskakująco szybko, głównie ze względu na to, że Królowa wykonała większość pracy. W skład nowej Smoczej Straży wchodził jeden Gwiezdny elf, dwójka Słonecznych elfów, dwójka Księżycowych elfów i trójka Podniebnych, w tym Ibis. Rayla była spowrotem ubrana w strój typowy dla jej rasy, jako że na obecną chwilę zrezygnowała ze swojej pozycji. Być może któregoś dnia wróciłaby do powinności którą uważała za szlacheckie dziedzictwo, teraz jednak musiała pomóc Callumowi. Mieli wyruszyć w ciągu kilku najbliższych dni.

Rayla rozpoznała dwójkę Księżycowych elfów; zdjęcie jej maskowania było pewnego rodzaju zapłatą, warunkiem przyjęcia do Smoczej Straży. Nazywali się Lykis oraz Malin i byli ojcami dwójki z jej starych znajomych. Oprócz tego, nie była do nich specjalnie przywiązana. Zignorowali ją kompletnie i nie uznali jej obecności, nawet poprzez innych obecnych. Żaden nie uznał faktu, że była w pomieszczeniu, gdy podeszli do Smoczej Królowej.

“Królowo Zubeio” Lykis przemówił. “Otrzymałem wiadomość ze Srebrnego Gaju. Mała grupa dziesięciu młodych elfów opuściła nas w pogoni za Raylą.”

Smocza Królowa zmrużyła oczy wydała z siebie zirytowane parsknięcie. Malin zrozumiał przekaz, gdy Lykis ukłonił się głęboko. “Możesz być pewna, że nasi starsi wystąpili przeciwko temu; to przeczy wszystkiemu za czym stoją Księżycowe elfy. Nasz mag Ethari odmówił przygotowania dla nich kwiatów życia, lub więzów krwii, jako że nie jest to prawdziwa misja. Pozostali z nas mogą uważać Raylę za zdrajczynie i wielbicielkę ludzi, ale respektujemy i akceptujemy Twój rozkaz, by nie stała się jej krzywda. Opuścili wioskę z naszą pogardą na ich plecach.

Rayla nie była zaskoczona, zastanawiała się jedynie, kim była ta dziesiątka. Być może elfy szanowały smoki, ale nie odpowiadały przed nimi kompletnie, chyba że były one obecnymi rządzącymi Xadii. Żadne z dotychczasowych królów i królowych nie miało pełnej kontroli nad elfami. Przypuszczała, że ta grupka usprawiedliwiła swoje akcje podważając prawdomówność Księżycowych smoków i wyruszając samemu, bez względu na to czy rozkaz był prawdziwy, czy nie. Pewnie jacyś nierozważni nastolatkowie. Czy ona sama była kiedyś tak impulsywna?

“Przyrzekamy” powiedział Lykis. “Jeśli kiedykolwiek wrócą, zostaną srogo ukarani.”

“I gdzie oni teraz są?” królowa zapytała.

“NIe wiemy, ale zmierzają tutaj. Wiedzą, że ona tu jest,” powiedział Malin. Smoczyca westchnęła przez nos.

“Głupcy,” stwierdziła żałobnie. “Czy nie wiedzą o rozrzedzonym powietrzu, jakie
tutaj jest?” Lykis i Malin wymieniłi zawstydzone spojrzenia..
“ Prosimy o wybaczenie, Wasza Wysokość,” powiedział Lykis, ponownie się kłaniając. “Niektórzy z naszej wioski nigdy nie byli zbyt dobrymi uczniami.”

“W porządku” powiedziała. “Zejdźcie w dół iglicy aż ich spotkacie i powiedzcie im żeby zawrócili, zanim się pozabijają. Ostrzeżcie ich też, że jestem niezadowolona tym, że postępują wbrew mojej woli. Zabierzcie ze sobą kilkoro innych strażników, dla liczebności, gdyby próbowali wziąć was siłą.”

“Tak jest, Królowo Zubeio”. Dwójka Księżycowych elfów ukłoniła się, po czym z pośpiechem opuściła pomieszczenie, przebiegając obok Calluma który słuchał zza drzwi.

Callum, podobnie jak Rayla, został całkowicie zignorowany przez tą dwójkę odkąd przybyli oni na Iglicę. Wiedział, że mogą go zobaczyć tylko dlatego, że jeden z nich spojrzał na niego z obrzydzeniem i odnosił się do niego określeniem “człowiek”, zamiast używać jego imienia. Callum nie poczuł się tym zbytnio zraniony, na dobrą sprawę spodziewał się tego ze strony Księżycowych elfów, biorąc pod uwagę jak traktowali Raylę w jej wiosce. Szczerze, nie potrzebował akceptacji ze strony tak zimnych i bezlitosnych osób.

Podczas gdy Rayla i Królowa Zubeia rozmawiały, Callum odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia, kierując się na wierzchołek Iglicy. Wierzchołek, jak się dowiedział, był dobrym miejscem na przemyślenia. Był cichy, zazwyczaj odosobniony, poza tym w byciu ponad chmurami było coś uspokajającego. Dzisiaj był nieco zawiedziony widząc Gwiezdną elfkę, kobietę w okolicy wieku jego ciotki, o imieniu Kaiya. Jakoś nie był zaskoczony tym, że czasem potrzebowała samotności. Tajemnica zbrodni Aaravosa była wciąż aktualna, ponieważ teraz reszta Smoczej Straży z niepewnością przyglądała się Kayi, jedynej Gwiezdnej elfce przyjętej do Straży w znanej historii. Twierdziła, że to rozumie i gdy tylko ten temat został poruszony, oskarżyciel przepraszał za swoją małostkowość. W chwili obecnej medytowała, otwierając jedno oko by spojrzeć na Calluma.

“Książe Callumie” przywitała go dwornie. Być może wynikało to z tego, że Callum nie chciał patrzeć na nią jak na kolejnego okrutnego Gwiezdnego elfa, ale była jednym z najmilej nastawionych w stosunku do niego elfów, które poznał.

“Kaiya”, odpowiedział krótko.

“Mogę ci jakoś pomóc?”

“NIe. Przyszedłem tutaj pomyśleć.” powiedział Callum. “Księżycowe elfy mają kłopoty. Kilkoro z nich zmierza tutaj po Raylę, ale Królowa już się tym zajmuje. Rayla…’” odjechał na chwilę myślami.

“Nie chcę być niemiła, ale czego się spodziewałeś?” zapytała Kaiya, nie otwierając nawet oczu gdy Callum do niej podszedł. “Jeśli chodzi o nas, elfy, wy ludzie ledwo przewyższacie zwierzęta, a i to dopiero od niedawna. Tego rodzaju związki od zawsze były napiętnowane, szczególnie po Aaravosie.

I znowu on, Aaravos. Pomimo wszystkich ostrzeżeń, że jest to tajemnica którą lepiej zostawić w spokoju, ta postać coraz bardziej fascynowała Calluma. Jego rozmyślania zostały przerwane przez różowo-fioletowe światło wydobywające się z jego torby. Sięgnął do środka i wyjął klucz nazwany od elfa o którym była mowa. Gwiezdna runa świeciła odcieniem różu, być może reagując na Kaiyę, której oczy były skupione teraz na sześcianie.

“Hm. O wilku mowa,” powiedziała elfka, sprawiając wrażenie nie zaskoczonej, w przeciwieństwie do wszystkich innych. “Jak ludzki mag dostał w ręce Klucz Aaravosa?”

“Mój ojczym, Król Harrow,” Callum rozpoczął, siadając obok niej by pozwolić jej przyjrzeć się kluczowi bliżej, “powiedział, że był on w naszej rodzinie od pokoleń i że Aaravos był potężnym arcymagiem. Królowa Zubeia powiedziała, że dopuścił się jakichś złych rzeczy i został uwięziony przez Smoczego Króla.”

“To prawda,” Kaiya skinęła. “Wy ludzie musicie wychwalać go pod niebiosa i pisać o nim pieśni, przynajmniej ci, którzy o nim wiedzą.”

“Dlaczego miałby on cokolwiek wspólnego ze związkami między ludźmi i elfami?” Callum zapytał, jakby nie słysząc jej słów odnośnie ludzi wychwalających Aaravosa.

Spowrotem w głównym pomieszczeniu Iglicy, Rayla przyzwyczajała się do myśli, że jej dawni przyjaciele zmierzali tutaj by ją zabić, aby zachować ich własne poczucie honoru, czy coś takiego. Podejrzewała, że z ich perspektywy to miało sens. Dla nich musiało to być chore, a może myśleli o tym jako o zabójstwie z litości. Szczerze, nie dbała już o to. Ponad rok temu opuścili ją na podstawie domysłu, nie żeby sama na to nie zasługiwała, ale wtedy właśnie Callum był przy niej by osuszyć jej łzy. Wyrzucili ją jak kamień, a on został przy niej. Każda cząsteczka jej istnienia mówiła, że zrobiłaby to samo i wybrała go zamiast jej starych znajomych, nie tracąc minuty snu z tego powodu.

“Rozmyślasz o sprawiedliwości, miłośniczko ludzi?” Rayla odwróciła się do mówiącego, Słonecznego elfa który patrzył na nią z pogardą. Znała tego konkretnego Strażnika tylko od kilku tygodni, a już znajomość ta stała się męcząca. Janai ostrzegła ich przed przyjęciem jej brata do Smoczej Straży, że może zachowywać się w ten sposób. Rayla nie przypuszczała jednak, że będzie aż tak nieznośny.

“Amer.” bąknęła, nie kłaniając się i nie będąc pod wrażeniem jego osoby. “Możesz to tak nazwać.”

“Dla ciebie Księciu Amerze, Księżycowy elfie.” powiedział doniosłym głosem, tak jakby jego tytuł miał tutaj jakiekolwiek znaczenie. Rayla nie widziała ku temu potrzeby. Callum był księciem i z pewnością nie roznosił się ze swoim tytułem. Oni wszyscy byli tutaj Smoczymi Strażnikami i odpowiadali jedynie Królowej, chociaż Ibis stał się niejako przywódcą w chwilach, gdy nie była ona obecna. Nawet jeśli nie, nie była jednym z jego poddanych. Po pierwszych kilku szyderstwach z jego strony, Callum dość bezpośrednio zapytał Królową, czy członek rodziny królewskiej może w ogóle służyć w Straży. Ku ich wspólnej frustracji, powiedziała im, że nie ma zasady która by temu zabraniała, jakkolwiek dziwna taka sytuacja się wydawała.

“Naprawdę? Wydawało mi się, że zrezygnowałeś ze swojego prawa do tronu, gdy Janai-”

Ramię Amera wystrzeliło próbując złapać Raylę, ta jednak szybko odskoczyła i przyglądała mu się teraz z uwagą. “Nie wspominaj przy mnie jej imienia!” wykrzyczał, a doniosłość w jego głosie zamieniła się w gniew. Ona jest tak samo chora i zepsuta, jak ty. To żart, że zasiada na tronie i kieruje naszym królestwem. To prawie zbyt idealne, że twoi ludzie są spokrewnieni, wiesz? Założę się, że cała ta rodzinka jest zdeprawowana i-”

Amer nie zdążył wypowiedzieć następnego słowa, zanim pięść Rayli wylądowała na jego twarzy. Nim oboje się zorientowali, dywan ciemnych piór pojawił się między nimi i rozszerzył się, oddzielając ich od siebie. Był to Ibis, który wezwał swoje magiczne skrzydła, aby stworzyć między nimi dystans. Jego zimne spojrzenie omiotało ich oboje, jak u ojca rozdzielającego swoje kłócące się dzieci, zmiękło jednak gdy zobaczył łzy spływające po twarzy Rayli.

“Co się stało?” Podniebny elf zapytał delikatnie, podczas gdy ona odwróciła się i wybiegła z pomieszczenia, ocierając łzy z twarzy. Chociaż oboje Ibis i Callum upewnili ją, że nie ma w tym żadnego wstydu, wciąż nie była przyzwyczajona do takiego płaczu. Jakaś jej część wciąż czuła, że było to żałosne i stanowiło oznakę słabości. Kłótnia cichła w miarę jak oddalała się od nich, krzyczącego Amera i w jakiś sposób zachowującego spokój Ibisa, a ustała całkowicie gdy zatrzasnęła za sobą drzwi. Nie była nawet pewna do jakiego pokoju weszła; po prostu rzuciła się na łóżko i zakopała w poduszkach i kocu. Nawet dawno po zakończeniu wojny, wciąż znajdowali się ci którzy chcieli zaszkodzić ludziom i okryć wstydem związek jej i Calluma. To była taka piękna rzecz, jak można być tak nieczułym by jej zaprzeczać?

Aaravos uśmiechnął się, gdy zielona aura dołączyła do dotychczasowych białej i złotej, którymi świeciło berło. Od zawsze podobał mu się kolor zielony. Dookoła niego, ziemia nosiła znamiona ataku. Ziemiokrewne elfy nie były wojownikami lecz głównie uzdrowicielami, w związku z czym Viren i Claudia wykonali większość walki. Jak przypuszczał, było to ich swego rodzaju odkupienie, za to że byli zbyt głupi by rozpoznać Concordię. Ziemiokrewne elfy nazywały wielki, drzewny wąwóz ich miastem stołecznym. Wiele z teraz zniszczonych i otwartych drzwi prowadziło do przypominających nory podziemnych struktur, wykopanych głęboko w ziemi, niewidocznych na pierwszy rzut oka. Te elfy szczyciły się życiem w zgodzie z naturą i nie poświęciłyby drzew na pomieszczenia mieszkalne.

Ziemiokrewne elfy były bojaźliwymi, małymi stworzeniami, prawdopodobnie ze względu na to, że żyły w tych podziemnych mieszkaniach. Odziane były w szaty zrobione z wytrzymałych liści, zaś z ich głów wyrastały małe rogi, przypominające poroże jelenia. Oprócz tego, jak wskazywałaby nazwa ich rasy, kilkoro z nich krwawiło, zaś wiele z nich było przerażonych. Magiczny Szmaragd Ziemi, wspaniała zielona kula - w prawdzie, pierwotny kamień Ziemi - do tej pory zakopany do połowy w ziemi i zabezpieczony silnymi pnączami. Teraz jednak był brutalnie wygrzebany i pozbawiony swojego jasno zielonego światła i mocy, skradzionych przez to dziwne berło. Ich trójka nie miała zbyt wielkich problemów z wyruszeniem dalej, jako że ocalałe elfy były zbyt przerażone by zareagować.

Dopiero gdy odeszli, jedna z elfek pobiegła do swojego siedliska aby napisać wiadomość. Wiadomość o śmierci i niebezpieczeństwie, do doręczenia bezpośrednio do Smoczej Królowej.

“Aaravos kochał człowieka?” Callum zapytał.

“To było zanim wstąpił do Straży. NIkt nawet nie wie, jak miała na imię, ale mieli syna”.

“Ludzie i elfy mogą…” Callum odjechał chwilowo myślami, a Kaiya z uśmieszkiem patrzyła na jego czerwieniącą się twarz. Pewnie myślał teraz o tej swojej małej Księżycowej elfce. Kaiya sama nie pamiętała już jak jest być tak młodym, ale czuła to samo w stosunku do swojego męża którego zostawiła w domu i swoich, teraz dorosłych dzieci które urodziła kilkaset lat temu.

“Mieć dzieci? Tak.” Kaiya powiedziała. “Prawdę mówiąc, ludzcy magowie tacy jak ty nie są czymś aż tak niesłychanym, jak wszyscy myślą. Są stare plotki o ludziach władających magią bez pierwotnych kamieni. Nikt jednak nie wie, czy były one prawdziwe, a na pewno nie powstrzymały jednorożców przez stworzeniem kamieni. Ci którzy jednak w nie wierzyli spekulowali, że ci ludzie byli pochodzenia elfickiego. NIkt jednak nie wiedział na pewno. Ty jesteś pierwszym potwierdzonym przypadkiem w pełni ludzkiego maga.

“Elfickie pochodzenie” Callum zapytał zaintrygowany. Rozważał to. Miał jedynie słabe urywki wspomnień swojego ojca, i przypuszczał, że rozmnażanie się jedynie poprzez ludzi przez setki lat z łatwością pozbawiłoby potomków fizycznych elfickich cech. Wciąż, wydawało się to mało prawdopodobne, nawet pomimo tego co się wydarzyło i jak szybko jego życie uległo zmianie, gdy Ezran znalazł to jajo. Jego przeznaczenie, poglądy na temat elfów i smoków, jego wiara w to co jest możliwe dzięki jego połączeniu z niebiańskim pierwotnym źródłem. Czy jego własny rodowód miał nie zostać poddany w wątpliwość?

“Syn Aaravosa miał towarzyszyć ludziom w wędrówce na zachód. Reszta elfów nie ufała mu ze względu na jego ojca, nawet pomimo, że głośno wyrażał on swoją dezaprobatę odnośnie tego kim on się stał. Ludzie jednak uwielbiali go i zaakceptowali jako jednego z nich. Więc wyruszył z nimi na zachód i nikt nie wie, co się z nim później stało. Do tej pory powinien już dawno nie żyć.”

“Jak długo pół-elfy zazwyczaj żyją?” Callum zapytał.

“Dłużej niż ludzie, ale krócej niż ich elficki rodzic.” powiedziała i kontynuowała gdy zapytał, co ma na myśli. “My elfy, nasza długość życia zależy od rasy. Gwiezdne elfy, takie jak ja, mogą żyć przez tysiące lat. Powiedziałabym, że najkrócej żyją Księżycowe elfy. Musi to mieć coś wspólnego z tym, że księżyc zawsze maleje i zanika, więc życia jego elfów są również najkrótsze. Rayla ma szczęście, prawdopodobnie umrze jedynie jakieś pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt lat po tobie. Jest to jeden z powodów, dla których tego typu związki są takim tabu. Wszyscy mówią, że elf sam prosi się o złamane serce, a gdy jeszcze się pojawiały, pół-elfy były wykluczane ze względu na jakąś postrzeganą nieczystość. Nikt nie jest w stanie patrzeć na związki elficko-ludzkie, nie pamiętając o Aaravosie.”

“Wielkie dzięki” odpowiedział sarkastycznie Callum. Szczerze, nie potrzebował przypomnienia o tym, że odejdzie na długo przed Raylą, zostawiając ją samą. Oczywiście, w świetle tego co dowiedział się podczas tej rozmowy, nie musiał koniecznie zostawiać ją kompletnie samotną. Jeśli, pewnego dnia, mogliby…

Twarz Calluma płonęła. Dzieci? Z Raylą? Sama myśl była wstrząsająca. On miał szesnaście lat, a ona siedemnaście. Byli o wiele za młodzi by myśleć o takich rzeczach, nie żeby dolna część jego ciała w tej chwili o to dbała. Poza tym, mieli teraz zbyt dużo na głowie. On musiał jeszcze zostać arcymagiem, musieliby znaleźć jakieś miejsce dla siebie i spróbować uzyskać wsparcie od kogokolwiek, zanim na dobre by zaczęli. Wstał tak szybko, że cudem się nie przewrócił, podziękował Kaiyi która zaśmiała się widząc jego dziwaczny chód, po czym wróciła do medytacji.

Odnalezienie lustra nie było zbyt trudne, podobnie jak stwierdzenie, że coś było z nim nie tak. Głównie fakt, że pokazywało luksusową bibliotekę, z ogniem płonącym w kominku, zamiast odbicia. Biorąc pod uwagę wciąż niepewne czasy w ludzkich królestwach, szybko zdecydowano, że Generał Amaya i Komandor Gren dostarczą lustro spowrotem do Xadii. Amaya zapewniła, żę uzyskają pomoc Słonecznych elfów, tak by dotrzeć do Smoczej Królowej najszybciej jak to możliwe. Podróż nie powinna zająć dłużej niż kilka dni, chyba że Amaya zagościłaby dłużej, co nie było raczej prawdopodobne, nawet w przypadku Królowej Janai i Calluma. Amaya wiedziała dobrze, że nie była to wycieczka w odwiedziny, to był ostatni ślad po Virenie w tym królestwie i wszyscy zgadzali się, że trzeba się go pozbyć.

Komentarze

Popularne posty