Obecnie Tłumaczone Fiki

  • Smoczy Książe: "Biały Mag"
  • Awatar Legenda Aanga: "Opowieść o Lodzie i Dymie"
  • Kod Lyoko: "Wsparcie"

Smoczy Książe, "Biały Mag": Rozdział V

 



Tłumaczenie i publikacja fika za pozwoleniem autorki, FableTheWolf7.

“To był tylko sen i nic więcej, prawda?” zapytał Callum. On i Rayla odpoczywali w głównym pokoju z mieczami Rayli opartymi o schody; chwilę wcześniej ona i Callum zrobili mały sparing, aby nie wyjść z formy w tych czasach pokoju, ale ostatecznie Rayla była zbyt rozkojarzona, na tyle że Callum nie czuł się bezpiecznie rzucając zaklęcia w jej kierunku. Teraz siedzieli blisko siebie na stopniach schodów, on delikatnie obejmując ją swoim ramieniem, ona zaś opierając się o jego bark.

“Wiem, ale nie mogę przestać o tym myśleć.” Rayla powiedziała krótko. Gdy spojrzała na miejsce w którym Viren ją uwięził - czemu ciągle się tym katowała? - chwyciła dłoń Calluma. “Nie chodziło nawet o to co się stało z Zymem, a o groźbę Virena.”

Callum spojrzał na Raylę która dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie powiedziała mu o tym. Westchnęła w myślach. Ojoj. “Groził ci?”

“Powiedział, że wróci po mnie” wyznała. “Oczywiście nie, ale wspominał o dodaniu mnie do jakiejś kolekcji”.

“Kolekcji?” Callum zapytał, jedynie trochę się uspokajając.

“Pokazał mi worek, który wyglądał jakby coś w nim było. Mówił coś o Księżycowych elfach,” powiedziała, czując przeszywający ją dreszcz. “Nie wiem, co miał na myśli, ale czuję, że muszę coś zrobić. Znaleźć ten worek i zrobić coś z nim.”
began to pet him.
“Nie wiem co na to odpowiedzieć, ale wiem jedno” Callum użył swojej wolnej dłoni aby zwrócić jej twarz w kierunku jego. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. “Nie znaleziono ciała, ale to niemożliwe aby ktokolwiek przeżył taki upadek. A nawet jeśli, minął już rok. Virena już nie ma; nie skrzywdzi już ani Zyma, ciebie, czy kogokolwiek innego.

Rayla po raz pierwszy w tym momencie uśmiechnęła się do niego. Delikatnie się pocałowali, po czym ponownie oparła się o jego ramię. “Wiem. Nie rozumiem tylko, dlaczego teraz? Nie miałam żadnych koszmarów od czasu bitwy.”

“Coś wymyślimy, Rayla” obiecał Callum, trzymając ją w swoim objęciu.

“Hej!” głośny, radosny i znajomy głos rozległ się w pomieszczeniu, przerywając ten spokojny moment. Rayla i Callum szybko podnieśli się, zwracając całą swoją uwagę na wejście, jak na strażników przystało. Niemal natychmiast rozpoznali oni postać która niechlujnym weszła do pomieszczenia - jeśli nie ze względu na skrzydła, to przez heterochromię. Bawiła się czymś w dłoni z szerokim uśmiechem, kompletnie nie wyczuwając atmosfery w pokoju.

“Nyx.” Callum przywitał ją dwornie, nie musząc ukrywać jakiejkolwiek radości ze spotkania z tym konkretnym elfem.

“Oto moja ulubiona międzygatunkowa para!” Nyx podeszła bezpośrednio do Calluma i Rayli, wesoło obejmując ich w uścisku, którego oni jednak nie zwrócili. “Ptaszki ćwierkają, że nie spoczywaliście na laurach. Czyż nie, Smocza strażniczko i magu?” Spojrzała na Calluma. “Czuję się zraniona, wiesz? Nigdy nie powiedziałeś, że jesteś magiem. Miło byłoby wiedzieć o tym wcześniej.”

“Wtedy wciąż byłem nowicjuszem” Callum odpowiedział, wzruszając ramionami. “I tak by się na wiele to nie przydało”.

“Ludzki mag połączony z pierwotnym źródłem. Podobno podróżował przez Xadię z Księżycowym elfem aby zwrócić Smoczego Księcia jego matce. Trudno pomylić z kimkolwiek innym.” Nyx powiedziała, z uśmieszkiem mrugając bursztynowym okiem. “Mówią, że jest to dowód na to, że czarna magia nie jest potrzebna, czy coś w tym stylu. W każdym razie, to wielkie odkrycie i wszyscy o tym rozmawiają.” Uśmiech Nyx zniknął, gdy spojrzała na swoje nogi. Był to Zym, który warczał i uderzał głową o jej golenie, próbując przegonić Nyx. Jego ciało iskrzyło się małymi wyładowaniami elektrycznymi. Doskonale pamiętał Nyx.

Nyx patrzyła z fascynacją jak Callum narysował runę w powietrzu, nad głową Smoczego Księcia. “Fulminous Domito”. Iskry pochodzące z ciała Zyma zostały przyciągnięte do dłoni Calluma, po czym zniknęły. Teraz bez elektryczności, Rayla bezpiecznie podniosła Zyma i zaczęła go głaskać.

“W porządku, maluchu” mówiła kojącym głosem. “Ona już nigdy cię nie zabierze.”

“Och, to był tylko jeden raz.” Nyx zbagatelizowała, irytując tym pozostałych. Wyciągnęła dłoń w kierunku Księcia, pewnie by go pogłaskać, ale natychmiast ją cofnęła gdy smok spróbował ją ugryźć.

“Co to jest?” Rayla spytała, patrząc na przedmiot w dłoni Nyx. Uniosła go do góry; był to mały metalowy kijek, z listem i płóciennym workiem przywiązanym do niego, w raz z symbolem, który Rayla rozpoznała natychmiast. Było oczywiste, że list został już wcześniej otwarty.

“To jest dla ciebie,” powiedziała Nyx podając jej list. Zym zeskoczył z jej ramion na ziemię, gdy Rayla sięgnęła po sakiewkę. Wewnątrz znajdowały się kawałki pogiętego metalu, a także odłamki rozbitego, ale wciąż świecącego kryształu. Szybko uświadomiła sobie, że był to kwiat z jej starego mieszkania w Srebrnym Gaju.

Zaciekawiona listem otworzyła go wolną ręką. Jej oczy prześledziły zawartość, rozszerzając się w pewnym momencie. Popatrzyła na Nyx ze złością.

“Wynoś się stąd, albo cię zgłoszę,” głos Rayli był szorstki i bezpośredni. Nyx uniosła ręce w poddańczym geście, po czym odwróciła się i wyszła z pomieszczenia. Callum i Rayla czekali aż oddaliła się poza zasięg słuchu. Gdy byli pewni, że nikt im nie przeszkadza, Callum odwrócił się do Rayli, która ponownie czytała kartkę, z wyrazem głębokiego zaniepokojenia.

“Co się dzieje?” zapytał.

“To list od Ethariego.” Rayla odpowiedziała. “Srebrny Gaj został zaatakowany.”

Berło Ciemności powróciło do swojego zwykłego czarnego koloru, a do złotej aury otaczającej jego kulę, dołączyły smugi bieli. Aaravos i ludzie byli jeszcze pół dnia marszu od wyjścia z Księżycowego Lasu. Elf medytował pod drzewem, kontemplując swój następny ruch. Wyglądało, że Claudia całkiem dobrze się bawiła, zwiedzając las, jak obiecał jej jej ojciec. Ludzi tak łatwo jest zabawić.

Jego uwagę zwrócił przerażający zduszony skrzek pochodzący od powodu, dla którego tutaj czekali; Viren, ze sztyletem w jednym ręku, skulony nad zranionym cieniołapem. Jego ogon i kończyny podrygiwały w konwulsjach, co sugerowało że stworzeniu nie zostało wiele życia. Aaravos usłyszał jak czarny mag uderza dłonią w wielką ranę, po czym wymawia inkantację “Ejom tsej eicyż ejowt.”

Claudia zatrzymała się by zobaczyć pokaz świateł, gdy czarna magia zaczęła działać; coś białego uniosło się z bestii, po czym wniknęło w oczy i usta Virena. Gdy efekty zanikły, Viren wyglądał spowrotem tak, jak gdy Aaravos spotkał go po raz pierwszy. Wydawał się wyższy, jego barwy powróciły i już nie utykał. Jedynie jego dłoń była teraz umazana w krwii cieniołapa. Claudia uśmiechnęła się i podeszła do swojego taty, aby go przytulić, nie zwracając nawet uwagi na zwierzę. Podczas czasu spędzonego w jaskini, Claudia zobaczyła prawdziwą postać swojego ojca. Chodzące zwłoki o szarej skórze, niezliczonych zmarszczkach i zapadniętych, czarnych oczach. Był to groteskowy widok, ale przyzwyczaiła się do niego, nawet jeśli wolała by utrzymywał swój młodszy wygląd, nie ważne ile motyli musieli ku temu poświęcić. Bardziej zaniepokojona jednak była faktem, że jego stan zdawał się ciągle pogarszać bez czegoś co utrzymywałoby go przy życiu. Od kiedy zdała sobie z tego sprawę, część jej umysłu ostrzegała ją, że również ją czeka podobny los, jeśli wciąż będzie korzystać z czarnej magii. Za każdym razem jednak wypierała te myśli.

Nieco niezgodnym wydawało się Aaravosowi to, jak ludzie - mimo, że potrafili tworzyć prawdziwe i trwałe więzi z wybranymi osobami, nie mieli problemu z pozostawieniem na pastwę losu tych, którzy nie wpisują się w ich małe społeczne kółeczko. Aaravos był jednak w stanie zrozumieć tą ostatnią kwestię - on sam nie przepadał za swoimi ludźmi. Inne Gwiezdne elfy były równie aroganckie i samorządne co smoki, natomiast inne gatunki elfów… po prostu były od niego gorsze, mniej warte. Podniósł się.

“Gotowi do drogi?” zapytał. Zadecydował, że Concordia, stołeczne miasto Ziemnokrwawych elfów, było następnym celem ich wędrówki.

“Gwiezdny elf?” królowa Zubeia zapytała, zaintrygowana. “Niewielu kiedykolwiek ich widziało, zwłaszcza w towarzystwie ludzi.”

“Według listu, był to Gwiezdny elf oraz dwójka ludzi.” Rayla zaraportowała. “Ethari pisze, że połowa elfów została zabita, i... “ Rayla przerwała, odwracając wzrok. Mimo, że minęło już sporo czasu, wciąż sprawiało jej to ból. Callum położył dłoń na jej ramieniu.

“Jedna z tych osób znała nasze imiona” powiedział. “Ethari myśli, że jest ona naszą przyjaciółką, ale nie mamy pojęcia kim ona może być. Nie zna ich imion. W jakiś sposób inne Księżycowe elfy dowiedziały się o… nas.” Akcent padł na to ostatnie słowo, jednak mimo to Callum wziął jej dłoń w pewnym i kojącym uścisku.

“I jak twoi ludzie zareagowali na wieść o tym, moja droga?” Smocza Królowa zapytała z zaciekawieniem. Rayla przyjęła stoicki wyraz twarzy, który zarówno Królowa Zubeia jak i Callum doskonale znali. Królowa widziała go niezliczoną ilość razy u wszystkich ras elfów, jednak Księżycowe elfy zdawały się zdecydowanie często uciekać do stoicyzmu w stresujących sytuacjach. Miało to coś wspólnego z dumą i zachowywaniem twarzy. Callum nie miał wystarczająco styczności z jej ludźmi by to wiedzieć, ale wiedział co to oznaczało w jej przypadku. Albo porozmawiają o tym otwarcie, albo będzie musiał wyciągnąć to z niej dzisiaj w nocy.

“Chcą mnie zabić.” Rayla powiedziała chłodnym głosem; kolejne zachowanie które Zubeia widziała wiele razy. Callum nie odwrócił wzroku od niej nawet na sekundę. Przytuliłby ją i pozwolił jej sobie ulżyć później, teraz jednak ważne były inne rzeczy. Spojrzał spowrotem na Królową.

Smocza Królowa rozpostarła skrzydła w odruchu gniewu. “Absolutnie nie!” ryknęła, z mocą głosu wielkiego zwierzęcia.”Być może pokój jest teraz rzeczą niepewną, ale nie pozwolę na taki akt niesubordynacji. Skontaktuję się w tej sprawie z księżycowymi smokami jeszcze dzisiaj. W międzyczasie, Rayla, zdecydowałam przywrócić do działania Smoczą Straż. Z twoim życiem w choćby najmniejszym zagrożeniu, nierozsądnym wydaje się pozostawić bez ochrony zarówno ciebie, moją jedyną strażniczkę jak i mojego syna i mnie. Wiadomość zostanie wysłana dzisiaj w nocy, a Księżycowe elfy zostaną wykluczone, do czasu aż ta cała sytuacja się nie wyjaśni.

Rayla czuła, jakby znów mogła oddychać. Nareszcie jakieś dobre wieści. “Dziękuję, moja królowo” ukłoniła się. Została odesłana do swoich strażniczych obowiązków, natomiast Callum został w miejscu. Przez ostatnie kilka minut był cicho. Królowa Zubeia przyglądała mu się z zaciekawieniem.

“Czy coś cię trapi Książe Callumie?” zapytała.

Callum westchnął, mówiąc sobie, że im szybciej o tym porozmawiają, tym szybciej będzie miał to z głowy, niezależnie od wyniku rozmowy.

“Królowo Zubeio, co myślisz o tym, bym został arcymagiem?”. Jej wielkie błękitne oczy rozszerzyły się, nie powiedziała jednak niczego, więc Callum kontynuował. “Księżycowy mag Lujanne powiedziała mi o tym. Mistrz wszystkich źródeł magii.”

W końcu przemówiła. “Mam nadzieję, że ostrzegła cię przed niebezpieczeństwami które się z tym wiążą.”

“Może psuć tak samo jak czarna magia.” Callum sparafrazował. “Ale ja zostałem wychowany w miejscu, gdzie nie mogłem zrobić niczego jak należy. Spędziłem większość życia na samym dole każdej hierarchii jaką możesz sobie wyobrazić, czując, że nie należy mi się moje miejsce w życiu. Byłem członkiem rodziny królewskiej tylko dlatego, że moja matka poślubiła Króla Harrowa gdy byłem jeszcze mały, ale nigdy nie byłem księciem z urodzenia i w Katolis były osoby, które nie dały mi nigdy o tym zapomnieć. Byłem mały i słaby przez całe życie i mój czas spędzony w Xadii jedynie mnie w tym utwierdził; życie żadnej istoty nie jest warte więcej od życia drugiej, i przysięgam o tym pamiętać.”

Cisza. Callum nagle poczuł się bardzo napięty. Odkrycie listu jedynie wzmocniło to pragnienie. To było proste, przynajmniej jeśli chodziło o niego; im więcej magii znał, tym bezpieczniejsi byli jego ukochani. To i fakt, że uwielbiał uczyć się magii. Mógł sobie wyobrazić jak wspaniale byłoby wykonywać każdy rodzaj magii. Niezliczone zastosowania, różne poczucia różnych źródeł, bezpieczeństwo ważnych dla niego osób. Królowa westchnęła, a serce Calluma biło mocno w jego klatce piersiowej.

“To nie jest łatwe zadanie, Książe Callumie”, powiedziała ostrożnie. “Dobijmy targu. W ciągu następnych dwóch tygodni pomożesz Rayli roznieść informacje o odrodzeniu Smoczej Straży i zebrać ośmioro elitarnych elfów. Ośmioro, nie siedmioro, aby Rayla mogła towarzyszyć ci w podróży. Porozmawiam z nią o tym, będzie działała z mojego bezpośredniego rozkazu, aby dopilnować że dotrzymasz słowa. Wybacz, nie chodzi tu o zaufanie; zepsucie działa najskuteczniej, gdy ktoś nie ma zewnętrznej perspektywy odnośnie swoich akcji. Rayla będzie cię pilnować.”

“Czy to naprawdę jest potrzebne?” Callum zapytał. “Czy początkujący arcymag nie może być zostawiony samemu sobie?”.

“Nie zawsze”, odpowiedziała. “Kilkoro udało się zachować swoje umysły i stali się dobrzy i znani. “Większość dusz nie jest jednak tak silna. Wielu arcymagów pochłonęła ich własna moc i zaczęli wykorzystywać ją przeciwko tym, których uważali za gorszych od siebie. Od czasów Aaravosa, żadnemu arcymagowi nie pozwolono uczyć się samemu.”

“Aaravos?” Callum zapytał, teraz w pełni zainteresowany. Czyżby wreszcie miał dowiedzieć się więcej na temat tajemniczego arcymaga, od którego imienia nazwę nosił jego drogi sześcian? Królowa przytaknęła.

“Gwiezdny elf i, przed wiekami, członek Smoczej Straży. Odszedł ze służby, aby zostać arcymagiem. Gdy ponownie się pojawił, był odmieniony. Wcześniej miał dosyć nonkonformistyczne poglądy, szczególnie odnośnie ludzi, ale w gruncie rzeczy był nastawiony pokojowo. Gdy powrócił jednak, zaczął bardzo otwarcie nazywać smoki aroganckimi tyranami, inne elfy gorszymi istotami, zaś ludzi prawdziwie zasługującymi władzy” powiedziała to z dozą drwiny. “Nie mogę ci nawet powiedzieć o rzeczach, które robił.”

“Co się z nim stało?” zapytał Callum, starając się nie brzmieć zbyt ochoczo, w świetle ich wcześniejszej rozmowy.

“Wiem jedynie, że mój Avizandium uwięził go gdzieś. W miejscu które nie jest światem żywych, ani zaświatami. Jedyny portal do tego miejsca, lustro, zniknęło kilka tygodni po zaginięciu jaja. Jego brak zdejmuje mi sen z powiek. Gdziekolwiek jest, nie może wejść w kontakt z kimś kto wie jak ono działa. Cała Xadia musiała zostać przeszukana do tej pory.”

“A co z ludzkimi królestwami?” zapytał Callum. “Jest możliwość, że mogło znaleźć się tam.”

“Hmm.” Królowa zastanowiła się. “Warto to rozważyć. Wyślij dzisiaj wiadomość swojemu bratu. Poinformuj go o lustrze i o tym, że jeśli je znajdzie, ma natychmiast dać mi znać.

“Tak, Królowo Zubeio.” Callum ukłonił się i wyszedł z pomieszczenia, gdy odesłała go ruchem przedniej łapy.

Królowa przysłuchiwała się zaskoczonemu okrzykowi Calluma, wesołym odgłosom wydawanym przez Azymondiasa, oraz śmiechowi Rayli. Księżycowe elfy, Smocza Straż, arcymagowie, lustro. Wiele ciężkich tematów zostało przedyskutowanych w przeciągu ostatnich minut, zostawiając ją z dużą ilością przemyśleń. I jakoś, mimo tego, śmiech młodych rozwiał wszystkie jej zmartwienia.

Callum podzielił się z nią kiedyś pewną mądrością, otrzymaną od niestety nieżyjącego już Króla Harrowa; dzieci często myślą, że dorośli są wolni i mogą robić czego sobie zażyczą. Prawda była jednak taka, że to dzieci są tymi wolnymi. Dzieci
są wolne od ciężarów i trudnych rzeczywistości dorosłego życia. Słysząc co działo się teraz w sąsiednim pomieszczeniu, Smocza Królowa nie mogła się nie zgodzić.

Pomimo wszystkiego, Królowa Zubeia była uśmiechnięta.

Komentarze

Popularne posty