Obecnie Tłumaczone Fiki

  • Smoczy Książe: "Biały Mag"
  • Awatar Legenda Aanga: "Opowieść o Lodzie i Dymie"
  • Kod Lyoko: "Wsparcie"

Smoczy Książę: "Biały Mag", Rozdział III

Tłumaczenie za pozwoleniem autorki, FableTheWolf7.

Oryginalny rozdział: https://www.fanfiction.net/s/13484389/3/The-White-Mage

 Czerwona smoczyca z którą zaprzyjaźnił się Ezran, Pyrrah, dostarczyła Raylę do Srebrnego Gaju w przeciągu kilku minut. Prędkość była niesamowita; może powinna zasugerować Callumowi by wybrał lot na smoku następnym razem gdy będzie chciał odwiedzić Katolis. Czarodziejskie skrzydła co prawda były niesamowite i miło było się nimi otulić, ale podróż przy ich użyciu rozdzielała ich na całe dni. Prawie wstyd jej było tego, jak bardzo samotnie czuła się bez niego.


Rayla stała na wielkim korzeniu drzewa, które skrywało jedno z kilku wejść do wioski. Pyrrah otrzymała rozkaz od Smoczej Królowej by poczekać na Raylę i po jej powrocie przewieźć ją z powrotem do Iglicy. Leżała więc teraz w cieniu drzewa, obserwując jak mniejsze leśne stworzenia bawiły się między jej łapami i odpoczywając. Rayla nie cierpiała nerwowości którą czuła i pragnęła mieć teraz Calluma przy sobie, nie tylko ze zwykłej samotności. Potrzebowała wsparcia, którego by jej dostarczał, gdyby tutaj był. Może jakaś słodka, kiczowata mowa o tym, że ona musi to zrobić i że ta bojaźliwość do niej nie pasuje.
Samotne wykonywanie tańca zdejmującego iluzję z wioski, przypomniało jej o jego nieobecności.

Iluzja została zdjęta, ujawniając przepiękną wioskę. Rayla musiała zmusić się, by do niej wejść. Cieniołap którego Ethari pożyczył jej i Callumowi przybył razem z nią i natychmiast wbiegł do wioski, szczęśliwy z powrotu do domu. Szczęściarz, pomyślała. Kilkoro elfów zwróciło uwagę na hasającego zwierzaka, kilkoro innych wolało zejść mu z drogi, a resztę bawiły jego wybryki. Natomiast wszystkie elfy nie posiadały twarzy. Klątwa nie została zdjęta. Z jakiegoś powodu, do mieszkańców Srebrnego Gaju nie dotarły jeszcze wieści o jej roli w wojnie. To albo, pomimo jej bohaterstwa, wciąż była wygnana za przestawanie i walkę wraz z ludźmi jak równy z równym, bez względu na zagrożenie. Przez chwilę zastanawiała się, czy gdyby informacja o jej związku z Callumem przedostała się do wioski, niektóre elfy zdecydowały by się zakończyć jej życie samodzielnie.

Na myśl o tym, uśmiechnęła się cierpko. Izolacja nie wywoływała już u niej takiej rozpaczy jak poprzednim razem, może dlatego że teraz miała już gdzie pójść gdy jej ludzie ją odrzucili. Królowa Zubeia z przyjemnością pozwoliła Rayli zamieszkać na Iglicy jako pełnoetatowa strażniczka, a jeśli to by nie zadziałało, pierwszym dekretem Ezrana jako króla było nadanie Rayli przywileju mieszkania razem z nimi w pałacu. Niewinne, acz wymowne spojrzenie którym podzielił się ze swoim bratem i rumieniec na twarzy tego brata, pozwoliło elfce domyślić się, że Callum miał dużo wspólnego z tą nagłą decyzją. Odwdzięczyła mu się głębokim, odważnym pocałunkiem na oczach wszystkich. Rayla zaśmiała się cicho, przypominając sobie nieporadność Calluma z jaką usiłował wytłumaczyć to swojej ciotce Amayi, chociaż ona wyglądała tylko na rozbawioną. Wtedy również się zaśmiała, nawet pod zgorszonym spojrzeniem Królowej Janai która nie przywykła jeszcze do takich pokazów.

Te myśli towarzyszyły jej, gdy wchodziła do kuźni Ethariego. Początkowo zaniepokoiło ją, że nikogo tam nie było. Rozejrzała się i zanim zaczęła panikować, zauważyła pęknięte drzwi i dobiegający zza nich dźwięki. Rayla musiała przyznać, że bycie duchem miało swoje plusy; nie musiała martwić się o bycie zauważoną. Ciesząc się tą krótką wolnością zajrzała przez drzwi. Była to wielka spiżarnia, wypełniona półkami z owocami i warzywami, butelkami soków i okazyjnymi delikatesami takimi jak ciasta, czy dżemy. Elfka myślała teraz o tym, że nie była tu wystarczająco często by znać cały układ pomieszczenia, ale obecność spiżarni nie była w sumie niczym dziwnym. Kowalstwo było wyczerpującą pracą i wielu kowali których znała, łącznie z Etharim, jadło dużo.

Ethari siedział przy stoliku na środku pokoju, leniwie jedząc jagody ze swojej miski. Przy jego boku było coś, co zaskoczyło Raylę - mały księżycopies. Musiał być jeszcze młody jako że sięgał mu co najwyżej do pasa. Dziwne, pomyślała. Nieczęsto zdarzało się aby mieszkańcy jej wioski pozwalali na obecność zwierząt, nawet tych najmniejszych, wewnątrz mieszkań. Nie wiedziała nawet ile razy będąc dzieckiem dostawała naganę od rodziców, a później Ethariego i Runaana, za próby przemycenia do swojego pokoju księżycowych wiewiórek czy małych cieniołapów. Nie mogła jednak myśleć teraz o ich hipokryzji. Miała teraz swój własny o wiele ważniejszy cel.

Mimo krótkiego czasu jaki zajęło jej dotarcie tutaj, Rayla miała chwilę by zastanowić się co zrobi jeśli jej klątwa nie została zdjęta i będzie musiała zwrócić na siebie uwagę Ethariego. Doszła do wniosku, że klątwa jedynie czyniła ją niewidzialną i niesłyszalną, ale wciąż mogła wchodzić w interakcje z przedmiotami. Rayla podbiegła do biurka Ethariego, przebierając w jego rzeczach w poszukiwaniu pióropusza atramentowego - magicznie zmodyfikowanego pióra, które nie wymagało uzupełniania atramentu, oraz kartki papieru. W pośpiechu nabazgrała wiadomość o tym, że wróciła i koniecznie muszą porozmawiać. Podeszła do otwartych drzwi, zwijając kartkę w dłoni.

Zagwizdała, czego naturalnie Ethari nie usłyszał, ale młody księżycopies już tak. Podszedł do niej i nie mogła się oprzeć potrzebie, by podrapać go za uchem, gdy dała mu notatkę. Wziął ją i wrócił do Ethariego. Kowal, który do tej pory sprawiał wrażenie stoickiego, teraz z zainteresowaniem spojrzał na zwierzaka i wziął do ręki notatkę. Jego oczy rozszerzyły się gdy ją przeczytał.

“Poczekaj tutaj.” powiedział. Czuł się trochę głupio mówiąc praktycznie do powietrza. Szybko opuścił pomieszczenie. Rayla usiadła na krześle, drapiąc księżycopsa za uchem i pod brodą, czekając. Wzamian odpowiadał jej wdzięcznymi piśnięciami.

Rayla chyba wychodziła z wprawy, ponieważ zauważyła go dopiero, gdy położył dłoń na jej ramieniu. Spojrzała na niego, gdy jego twarz stała się widzialna. Widok jego znajomych, delikatnych oczu dostarczał jej komfortu, wciąż jednak pozostawały one smutne.

“Rayla, nie możesz ciągle tego robić.” powiedział, teraz bezpośrednio do niej.

“To jest ważne” powiedziała mu. “Muszę wiedzieć, jak zdjąć klątwę. Nie dla mnie, dla moich rodziców” Ethari spojrzał na nią z zaskoczeniem, czekając aż powie więcej. “Mama i Tata nie opuścili jaja, oni… nie jestem pewna co się stało, ale na pewno nie uciekli! To oni zostali tam do końca. Jajo przetrwało wyłącznie dzięki nim. Jestem tutaj by zdjąć klątwę. Jeśli kiedykolwiek wrócą, chcę móc ich widzieć. Rozmawiać z nimi.”

“Skąd możesz o tym wiedzieć?’ Ethari zapytał po chwili ciszy.

“Callum” Rayla powiedziała. Jej oczy złagodniały na wspomnienie rysunku. “Rzucił zaklęcie używając księżycowego opalu, który mi dałeś. On jest magiem - prawdziwym magiem, nie potrzebującym pierwotnego kamienia! Dostarczyliśmy Smoczego Księcia do jego matki i… to miejsce mnie zdenerwowało. Callum rzucił zaklęcie ujawnienia i powiedział mi o tym. Wiem, że to prawda, bo narysował ich idealny portret.”

Ethari uśmiechną się, czując ciepło na sercu widząc błysk w oku Rayli, który onaczał, że mówiła prawdę. “Mogę przygotować silniejsze zaklęcie zdejmujące klątwe. Permanentnie. Powiedz mi tylko jedno” powiedział Ethari “Ten Callum. On jest człowiekiem?”

Rayla spodziewała się, że takie marne przebranie nie byłoby w stanie oszukać nikogo. “Tak, ale Callum nie jest taki jak inni. Callum jest życzliwy i dobry, nigdy w życiu nie skrzywdził by nikogo tutaj, wiem to!”

“Racja, nie wyglądał na zagrożenie.” powiedział kowal, po czym spojrzał jej prosto w oczy “Zaufam twojemu osądowi w tym przypadku, nawet jeśli jest on przesłonięty przez miłość.” Gdy Rayla spojrzała na niego z zaskoczeniem, Ethari uśmiechnął się “Chyba nie myślałaś, że nie zauważyłem jak wy dwoje patrzyliście wzajemnie na siebie ostatnim razem. Twoje spojrzenie sprzed chwili tylko to potwierdziło.

“I-i ty zgadzasz się na to?” Rayla zapytała zdumiona, wciąż jednak pamiętając wa jakim niebezpieczeństwie byliby, gdyby ta informacja się wydostała. Po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy, co bardzo ją zaniepokoiło - czy Ethari jednak się nie zgodził?

“Nie jestem z tego powodu szczęśliwy” przyznał Ethari z pełnym zrezygnowania westchnieniem. “Człowiek to człowiek, oni zabili tysiące elfów na przestrzeni dziejów. Ale jeśli on naprawdę jest twoim wybranym, nie powstrzymam cię. Mogę tylko mieć nadzieję, że będzie dla Ciebie dobry.”

“Będzie.” Rayla powiedziała po cichu “Jak już wcześniej mówiłam, zawiodłam ich. Moje akcje kosztowały nas życie Runaana i zrujnowały misję. Mimo to, Callum wciąż nie widzi świata poza mną. Wciąż mnie kocha”.

Uśmiech Ethariego był ciepły i pełen ojcowskiej miłości, dla dziewczyny stojącej przed nim. Poczuł ukłucie w sercu, i jego uśmiech zniknął po chwili. “Raylo, czas działania mojego zaklęcia się kończy.” powiedział. “Przyniosę silniejsze zaklęcie o które prosiłaś. Pamiętaj tylko, że zaklęcie pozwalające mi widzieć ciebie straci działanie zanim wrócę.” Odwrócił się i skierował się do drzwi. W korytarzu zatrzymał się jeszcze na chwilę i jeszcze raz spojrzał na nią. “Pozdrów ode mnie Calluma, dobrze?”.

Rayla kiwnęła głową i Ethari zostawił ją w spiżarni w towarzystwie młodego księżycopsa.

-------------------------------------------------------------------------------------
Całe mile dalej, w pałacu Katolis, drzwi do sali tronowej otworzyły się. Soren i Callum weszli do środka, a młody król rozpromieniał.

“Callum!” Ezran zeskoczył z tronu i podbiegł do nich. “Zym!” Bracia przytulili się, a Zym zszedł ramienia Calluma i zaczął ocierać pyszczek o policzki Ezrana, mrucząc przy tym szczęśliwie. Ezran urósł trochę, był teraz nieco wyższy, a jego włosy były lepiej uczesane. Po chwili, Ezran przerwał niezręcznie uścisk, powiedział “Oh, przepraszam” i wskazał na dwoje członków rodziny królewskiej, których Callumowi było wstyd, że nie zauważył. Rozpoznał Królową Anyę i Króla Jiro, nowego władcę Neolandii. Jiro był nerwowy i małomówny, czym nieco przypominał Callumowi jego samego sprzed misji po zwrócenie jaja.

“Królowa Anya? Król… Jiro, prawda?” przywitał ich ukłonem dworskim. Oni odwzajemnili gest. “Uh, Królowo Anyu, pamiętasz Smoczego Księcia”. Mały smoczek podszedł do niej i zaczął energicznie biegać w kółko ze wzrokiem utkwionym w młodej królowej. Anya uśmiechnęła się, po czym schyliła się by pogłaskać małego Księcia.

“Tak, oczywiście, spotkaliśmy się.” Anya, która w gruncie rzeczy się nie zmieniła, z uśmiechem podrapała Zyma pod brodą. Król Jiro, który nigdy w życiu nie widział smoka - młodego, czy dorosłego - wyglądał na spiętego. Callum patrzył na niego z dozą sympatii. Będąc narodzonym jako drugi, Jiro prawdopodobnie nigdy nie spodziewał się, że zostanie królem i na pewno czuł się zagubiony i niepewny nawet teraz. Może to właśnie dlatego on i Anya byli tutaj - albo by skruszyć lody, albo by Ezran mógł pomóc Anyi udzielić młodemu królowi rad, oraz dodać jakże ważnej pewności siebie.

Callum spojrzał na lśniącą nową koronę na głowie Ezrana. “Nowa korona?”

“Tak. Ta którą zabrał Viren nigdy nie została odnaleziona, więc wreszcie zrobili nową. Nowa korona na nową erę, no nie?” Ezran powiedział. “Ale domyślam się, że nie po to przybyłeś aż tutaj.”

“Nie.” Callum powiedział, ponownie się napinając. Za nim Soren przewrócił oczami, po czym prawie natychmiast został napadnięty przez Zyma, którego celem jak zwykle były włosy Sorena. “Wiadomość, jaką dla ciebie mam jest zbyt ważna, by wysłać ją pocztą. Ezran i inni władcy czekali cierpliwie. “Zakończyłem mój trening z Ibisem. Od teraz jestem pełnoprawnym podniebnym magiem.”.

“Callum, to super!” Ezran wykrzyknął i ponownie go przytulił. Callum rozczochrał jego włosy.

“A więc to prawda” powiedział Król Jiro, zafascynowany. “Wszędzie krążą plotki o ludzkim magu który podczas bitwy rzucał zaklęcia bez pierwotnego kamienia. Ludzki mag, który nie używa czarnej magii.”

“Prawda, prawda” powiedział Callum.

“Ale to--”

“Niesamowite.” z tyłu dobiegł głos Grena. Callum odwrócił się by zobaczyć Grena i swoją ciotkę wchodzących do pomieszczenia. Nie zdążył nawet postawić kroku zanim podniosła go w potężnym uścisku. Gdy skończyli, odstawiła go na ziemię a on musiał cofnąć się o kilka kroków by złapać oddech.

“Co ty tutaj robisz?” Amaya zapytała językiem migowym.

“Skończyłem mój trening.” Callum był tak podekscytowany, że jego dłonie zatrzęsły się kilka razy. “Jestem teraz prawdziwym podniebnym magiem!”

“To wspaniale, C-A-L-L-U-M”.

Amaya pokazała patrząc teraz łagodnie na Calluma “Twoja matka byłaby z ciebie taka dumna. Zawsze wiedziała, że zostałeś stworzony do wielkich rzeczy.

Callum nie powiedział nic więcej, tylko przytulił swoją ciotkę Tym razem łagodniej, w celach komfortu. Gdy skończyli uścisk, Callum kontynuował w języku migowym.

“Więc, jak tam nowi rekruci?”

“Bardzo dobrze. S-O-R-E-N i ja robimy z nich żołnierzy tak szybko jak potrafimy” powiedziała. “Przez V-I-R-E-N-A straciliśmy połowę naszej armii, potrzebujemy więc każdej pomocy jaką możemy uzyskać, w razie gdyby D-E-L-B-A-R czy E-V-E-N-E-R-E zaczęły nam zagrażać, co po części jest powodem dla którego Król J-I-RO i Królowa A-N-Y-A są z nami dzisiaj, aby zapewnić nam wsparcie dopóki nie wrócimy do pełnej dyspozycji. J-A-N-A-I ostrzegła mnie także, że nie wszystkie istoty mieszkające w Xadii cieszą się na myśl o pokoju.”

Uśmiech całkowicie zszedł z twarzy Calluma. Przypuszczał, że miało to sens; tacy jak Sol Regem nie odpuścili by łatwo swej nienawiści, nie wspominając o gatunkach elfów które nie brały udziału w bitwie, bez choćby jednego członka który mógłby się wstawić za resztę, jak w przypadku Ibisa i Rayli. “Będę ostrożny. Przyrzekam” Amaya kiwnęła.

“Zostajesz w domu, czy wracasz do Xadii? zapytał Ezran. Callum odwrócił się w kierunku tronu. Amaya cofnęła się, by stać obok Sorena.

“Wracam do Xadii” powiedział Callum. “Wciąż jest tak wiele nauki… i co, jeśli byłbym w stanie połączyć się z innymi pierwotnymi źródłami?”

“Będziesz nas jeszcze odwiedzał, prawda?”, zapytał Ezran. Nie wydawał się rozumieć wagi pytania jakie zadał Callum, albo po prostu było to dla niego nieistotne.

“No pewnie” powiedział z uśmiechem Callum.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Był już zachód, gdy Rayla opuściła Srebrny Gaj. W ręku trzymała mały worek z prochem. Według prostych instrukcji Ethariego, powinna rozsypać na siebie proszek i wymówić inkantację oraz imiona uwalnianych od klątwy elfów - to więc zrobiła. “Ignosco tibi, Lain et Tiadrin”. Nie było żadnych iskier, dźwięków, ani niczego co świadczyłoby o tym, że zaklęcie zadziałało. Doszła do wniosku, że dowie się dopiero gdy spotka się z rodzicami co samo w sobie nie było wcale pewne.

Gdy Rayla weszła na Pyrrę i smok odleciał w kierunku Burzowej Iglicy, obie nie wiedziały, że były obserwowane. Gdyby mogły w jakiś sposób zobaczyć plan astralny, ujrzałyby Gwiezdnego elfa i młodą czarną magiczkę obserwujących Raylę jak para jastrzębi gdy opuszczała ona swój dawny dom i rzucała na siebie to dzwne zaklęcie. Podczas gdy wzrok magiczki był skoncentrowany na odlatującym smoku, Gwiezdny elf spoglądał chciwie na korzeń wielkiego drzewa.

Komentarze

Popularne posty