Obecnie Tłumaczone Fiki

  • Smoczy Książe: "Biały Mag"
  • Awatar Legenda Aanga: "Opowieść o Lodzie i Dymie"
  • Kod Lyoko: "Wsparcie"

Awatar Legenda Aanga: "Saga Lodu i Dymu", Rozdział I

 


Wielkie dzięki dla autorki, SooperSara za pozwolenie na przekład i publikację.

Rozdział w oryginale: https://www.fanfiction.net/s/13025162/2/A-Tale-of-Ice-and-Smoke-Book-1-Water

“Kataro, co ty robisz?’ Sokka wyskoczył z canoe za swoją siostrą, niemalże wpadając do wody z pośpiechu.


Rozległ się głośny trzask gdy uderzyła w lód pałką Sokki, który w tym momencie wciągał canoe na lód wystarczająco daleko, aby nie odpłynęło. W środku zamarzniętej kuli było widać cień jakiejś postaci, zdecydowanie człowieka. Katara uderzyła w lód jeszcze raz i długie pęknięcie przeszło po całej powierzchni lodu. Sokka przymrużył oczy, gdy jego siostra zamachnęła się ponownie. Z wewnątrz lodu pojawiła się słaba, blado niebieska poświata, po czym postać stała się doskonale widoczna.


Sokka ruszył w kierunku swojej siostry, i gdy pałka po raz kolejny zetknęła się z powierzchnią, pęknięcie pogłębiło się, a światło stało się jaśniejsze. Złapał Katarę i pociągnął ją w dól, osłaniając jej głowę swoim ramieniem. 

Odgłos był cichszy niż Sokka się spodziewał. Zdecydowanie słychać było pęknięcie, jednak nie głośniejsze niż burczenie w jego żołądku. Światło stało się tak intensywne, że widział je nawet przez zamknięte powieki. Nastąpiło uderzenie powietrza, po czym kaskada odłamków lodu spadła na plecy rodzeństwa. I tak, wszystko ucichło.

“Puszczaj mnie.” Katara odepchnęła swojego brata i zerwała się spowrotem na nogi.

Nieco oburzony, Sokka wstał, strzepując śnieg ze swojej kurtki. “Chciałaś przez to powiedzieć, dziękuję najlepszy bracie na świecie za uratowanie mnie przed zostaniem naszpikowaną lodowymi odłamkami”.

“Co to jest?” wyszeptała Katara, z szerokimi oczami obserwując kształt poruszający się po drugiej stronie lodu.

“Dowód na to, że powinnaś przestać z tą twoją głupią magiczną wodą,” wyrzucił Sokka, teraz jednak już stojąc przed swoją siostrą z podniesioną bronią, gdy tajemnicza postać zaczęła się wspinać. Na brzegu zamarzniętego krateru tajemniczy kształt wyklarował się i Sokka opuścił nieco pałkę. Był to chłopiec. Młodszy od oboje Sokki i Katary i dosyć mały w posturze i budowie. Oczy nieznajomego obróciły się w kierunku Katary, świecąc niepokojącym bladoniebieskim światłem. I wtedy światło znikło, a chłopiec zachwiał się i poleciał do przodu.

Katara odepchnęła swojego brata, w samą porę aby złapać chłopca. Gdy leżał na śniegu oczywistym stało się, że nie pochodził on z tak dalekiego południa. Był blady, jego głowa ogolona była na łyso, natomiast jego ubiór był zbyt lekki jak na pokryty śniegiem biegun.

“On zamarza,” Katara położyła go na śniegu i wstała by zdjąć swoją kurtkę.

“Oczywiście, że tak! Właśnie wyszedł z bloku lodu!” Sokka założył pałkę na plecy, i usiłował wcisnąć ramiona swojej siostry spowrotem w jej kurtkę. “W czym to pomoże, jeśl również zamarziesz na śmierć?”

Katara ostatecznie wyrwała parkę z rąk Sokki i okręciła nią chłopca, spoglądając na Sokkę. “Nie jest mi zimno. Pomożesz mi zabrać go do wioski, czy nie?”

Sokka patrzył z góry na nią, i na dziwne niebieskie tatuaże na głowie i rękach nieznajomego. “My nawet nie wiemy, kim on jest!”

“I z tego powodu mamy dać mu umrzeć?” Katara wstała, patrząc z irytacją na Sokkę. “Sokka, jesteś naj–”.

Ze środka lodowej kuli rozległ się głośny dźwięk przypominający warczenie i oboje odwrócili się by zobaczyć olbrzymi poruszający się cień poruszający po drugiej stronie lodu.

“Czy teraz posłuchasz mnie następnym razem, gdy powiem ci abyś przestała bawić się tą magiczną wodą?” Sokka pisnął, jednak bez większych argumentów podniósł chłopca i zaczął biec do łodzi, wyprzedzając Katarę. 

Czymkolwiek to stworzenie było, miało ogromny rozmiar. Gdy Katara weszła do canoe i położyła nieprzytomnego na ławce obok siebie, bestia wydała z siebie ryk, tak głośny, że Sokka omal nie poślizgnął się  pchając łódź spowrotem do wody.  Z mniejszym wdziękiem niż zazwyczaj, wskoczył lądując z głuchym łoskotem między ławkami canoe.

“Daj mi je.” powiedział Sokka, sięgając po wiosła, “Potrafię wiosłować szybciej niż ty”,

Gdy łódź odpływała od brzegu, ponad lodem pojawiła się ogromna futrzasta głowa. Stworzenie ponownie zaryczało, stając na tylnych łapach i ślizgając się po lodowej krawędzi.

“Czym jest to coś?” zapytała Katara, obejmując ramiona małego nieznajomego. 

“Nie mam pojęcia,” odpowiedział Sokka, kładąc większy nacisk na jedno z wioseł, aby ominąć krę. “Ale założę się, że chciało zjeść twojego nowego przyjaciela gdy był zamrożony.”

Gdy canoe oddaliło się poza zasięg jej wzroku, bestia wydostała się z pozostałości lodowej kuli i wydała się z siebie pełen żałoby dźwięk. Canoe prześlizgnęło się przez wąski przesmyk i znalazło się poza zasięgiem jej wzroku.

Sokka wiosłował między lodowymi krami szybciej niż kiedykolwiek wcześniej i gdy łódź wypłynęła w bardziej bezpieczny obszar, odgłosy wydawane przez stworzenie zaczęły stawać się coraz cichsze. Wyglądało na to, że bestia nie zaprzestawała w pogoni, ale jej wielkość utrudniała manewrowanie między wąskimi kanałami.


Do czasu gdy dotarli do wioski, Katara musiała się mocno przysłuchiwać, aby usłyszeć dźwięki stworzenia. Wyskoczyła z canoe przed jej bratem aby doprowadzić łódź na brzeg, po czym oboje przenieśli chłopca do ich namiotu.

Rodzeństwo wtargnęło do namiotu na tyle szybko, że Gran Gran nie miała nawet czasu zganić swojej wnuczki za zapomnienie - bądź zgubienie - kurtki, zanim tajemniczy chłopiec natychmiast przykuł jej uwagę. Zwróciła wzrok na tatuaże na jego rękach, oraz zółty materiał jego ubrania.

“Weźcie go tutaj” Gran-Gran powiedziała po cichu i podczas gdy ona i Katara zajmowały się chłopcem, Sokka wyszedł na zewnątrz. Miał do przygotowania sesję treningową i jako, że łowienie ryb zabrało mniejszą część dnia niż się spodziewał, mógł wykorzystać wolny czas aby przygotować prawdziwe wyzwanie dla swoich wojowników. Co prawda żaden z chłopców nie miał więcej niż osiem lat, ale panowała wojna. Każdy potencjalny walczący wymagał treningu.

Sokka kończył już pracę nad swoim ćwiczebnym manekinem - będącym kupką usypanego śniegu dzierżącą kij jako dzidę - gdy potężna, biała i włochata bestia wtoczyła się do wioski. Kilkoro kobiet i dzieci które były akurat na zewnątrz zaczęło krzyczeć ze strachu i chować się w swoich namiotach, jednak stworzenie nawet na nich nie spojrzało. Udało się bezpośrednio w kierunku Sokki. 

Przez chwilę Sokka szukał swojego bumerangu czy pałki, ale obie zostawił w namiocie. Zamiast tego, wyrwał kij z manekina i zaczął przygotowywać się do walki. Bestia odrzuciła jego kij na bok, po czym podeszła do niego i wydała z siebie potężny ryk. Po tym, mimo że stworzenie było wystarczająco duże aby połknąć Sokkę w całości, odepchnęło go na bok prosto w śnieg, po czym skierowało się głębiej w wioskę.

Oszołomiony, Sokka podniósł się na nogi, otrzepał się ze śniegu, podczas gdy zwierzę przedzierało się między namiotami wąchając powietrze. Wymachując swoim kijem, utrzymywał się na kilka kroków za bestią. Czysta ścieżka którą pozostawił za sobą ogon zwierzęcia, była nawet cichsza niż otaczający nią śnieg i Sokka był prawie przekonany, że nie wie ono o tym, że jest śledzone. To złudzenie szybko minęło. Po tym jak bestia zawróciła, spojrzała prosto na Sokkę, i potężnie uderzyła swoim masywnym ogonem w ziemi, wywołując podmuch który przewrócił Sokkę na plecy. Krzyknął z zaskoczenia, po czym podniósł się spowrotem, okryty śniegiem. Niewzruszone, stworzenie szło dalej, wciąż wąchając w poszukiwaniu czegoś. 

Utrzymując nieco większy dystans, Sokka w dalszym ciągu śledził je,, aż doszło do drugiego końca wioski. Dostrzegł coś na jego plecach, coś co przypominało łódkę. Siodło? Być może zwierzę wcale nie chciało zjeść tego dziwnego chłopca, może ono - Sokka wstrząsając się na myśl - należy do niego.

Zwierzę zatrzymało się przy wejściu do namiotu, i wydało z siebie żałosny ryk. Przez chwilę ze środka było słychać szuranie, po czym Katara wystawiła głowę na zewnątrz. Widząc bestię krzyknęła, i schowała się spowrotem w namiocie, jednak to wsadziło głowę do namiotu, węsząc. Jego wielkie okrągłe oczy zawiesiły się na dziwnym, wciąż nieprzytomnym chłopcu leżącym pod stosem skór, i wydało z siebie kolejny smutny odgłos. Wtedy, bez ostrzeżenia, bestia przewróciła się na plecy, wysyłając w górę pióropusz śniegu.

Rodzeństwu dobrą chwilę zajęło zaakceptowanie faktu, że stworzenie nie chciało ani ich skrzywdzić, ani nigdzie się poruszyć. Minęło jakieś pół godziny, nim Katara zebrała w sobie odwagę by przejść obok ogromnego pyska i poszukać jej babci, podczas gdy Sokka pilnował chłopca.

Gdy Gran-Gran wróciła i zobaczyła zwierzę, w jej wyblakłych już oczach pojawiła się iskra, jakby o czymś sobie przypomniała. Gdy Sokka i Katara przekrzykiwali się aby wyjaśnić, jak przyszło ono za nim z góry lodowej, starsza kobieta podrapała je za uchem, na co wydało pełen zadowolenia pomruk. Gran-Gran uciszyła młodszych, na co stworzenie obróciło głowę, zaciekawione. Po tym pozwoliło Socce wyprowadzić się na otwarty teren z tyłu namiotu, gdzie położyło się na ziemi i szybko zasnęło.

Chłopiec nie obudził się tej nocy. Gran-Gran natomiast nie spała. Przy słabym świetle starej lampy na olej foki, patrzyła jak jak jej wnuk i wnuczka spali obok tajemniczego bladego chłopca. To nie powinno być możliwe. Fakt, że dziecko przeżyło bycie zamrożonym w górze lodowej był wystarczającym cudem, sam chłopiec jednak był dziwny. Jego odzienie, w kolorach pomarańczy i żółci, jego tatuaże oraz stworzenie śpiące teraz za namiotem. - wszystko to było reliktem dawno minionych czasów. Nawet podczas jej dzieciństwa, widok taki jak ten chłopak i jego bestia były niczym więcej niż odległym wspomnieniem w umysłach starszyzny. 

Sokka chrapał i przewrócił się na bok, śpiąc prawie na swojej siostrze. Katara markotała coś przez sen i odepchnęła od siebie swojego brata. Gran-Gran, siedząc ze skrzyżowanymi nogami, zamknęła oczy. Wiedziała, czego chciałaby jej synowa - Kya zawsze była optymistką - przed napaścią która odebrała jej życie, osobiście planowała znaleźć dla Katary nauczyciela na północy. Na świecie było wystarczająco dużo mistrzów którzy mogli nauczyć jej władania nad wodą, ziemią i ogniem, była nawet szansa, że miałaby zapewnione bezpieczeństwo w trakcie treningu, ale nie zdałoby się to na nic bez nauczyciela władania powietrzem. Tak więc przez całe lata Gran-Gran stawiała bezpieczeństwo swojej wnuczki  ponad szansę, że Avatar bez pełnego treningu byłby w stanie ocalić świat. Jednak teraz, choć trudno w to uwierzyć, pojawił się ten chłopak.

Katara wstała wraz z pierwszymi promykami słońca. Wyglądała na zawiedzioną tym, że chłopiec wciąż spał, jednak szybko przestała o tym myśleć, zajmując się porannymi obowiązkami. Gran-Gran uśmiechnęła się i powiedziała Katarze, że chłopiec niedługo powinien się obudzić. I wtedy, gdy Sokka wciąż chrapał, a Katara pomagała swojej babci w przygotowywaniu śniadania, chłopiec się poruszył. Jego szerokie, szaro-brązowe oczy otworzyły się, po czym usiadł i zaczął rozglądać się po namiocie ze zdziwieniem.

“Wow,” chłopak przetarł oczy i odrzucił futra na bok. “Zjeżdżanie na pingwinach jednak nie było takim dobrym pomysłem.”

Gran-Gran spojrzała na niego stanowczo. “Młody człowieku, moi wnuczęta znalazły cię zamarzniętego w górze lodowej. Cokolwiek robiłeś, było to naprawdę złym pomysłem.”

Przez sekundę chłopak wyglądał na zaskoczonego, jednak nim zdążył odpowiedzieć, zaczęło swędzieć go w nosie i kichnął tak mocno, że odleciał na kilka stóp w tył, a wzbite pod wpływem podmuchu futra wylądowały prosto na jego twarzy. Sokka krzyknął, wyrwany ze snu i zaczął wymachiwać rękami i nogami.

Katara roześmiała się. “Jestem Katara,” powiedziała chłopcu.

Odwzajemnił uśmiech. “A ja Aang.”

Skrzywiony i na wpół przytomny Sokka podniósł się na tyle, by spojrzeć na nowego. “Świetnie, tylko tego potrzebowaliśmy. Kolejny władający żywiołami dziwak,” powiedział, po czym odwrócił się i ponownie przykrył futrami.

Komentarze

Popularne posty